Z Agatą Kuleszą, Gabrielą Muskałą i Martą Ścisłowicz rozmawiamy o serialu „Skazana”. Pytamy aktorki o to, co z ich bohaterkami zrobiło więzienie, czy kobiety potrafią się wspierać i jak zareaguje widownia na kolejną odsłonę historii Alicji Mazur i pozostałych osadzonych.
Małgorzata Major: Czy Alicja Mazur jest w kolejnym kręgu piekielnym? Ile może znieść ta bohaterka?
Agata Kulesza: Alicja po raz kolejny przekracza swoje granice. Wydawać by się mogło, że nie może dalej pójść, a jednak idzie dalej. Historia jest tak skonstruowana, że Alicja musi ochronić Pati, która jest dla niej jak rodzina więc ciągle działa tu model, w którym ta biedna kobieta musi w walce o swoich bliskich pokonywać kolejne przeszkody. Myślę, że ten sezon jest bardzo gęsty. Jest ostateczny, ponieważ gra, która odbywa się w czwartym sezonie jest bardzo niebezpieczna.
Małgorzata Major: Czyli to ostatnia misja Alicji? Jest szansa, że wyjdzie z niej cało?
Agata Kulesza: Tego nie mogę powiedzieć, bo opowiedziałabym cały czwarty sezon. Czy to jest ostatnia walka Alicji? Tak, bo kończy się serial. Prawdopodobnie scenarzyści byliby tak kreatywni, że wymyśliliby kolejną misję, ale stawiamy kropkę i mówimy „tu Alicja kończy swoją opowieść o więzieniu”. Nic więcej nie mogę powiedzieć o tym, co się wydarzy, ale mam nadzieję, że ten sezon będzie interesujący dla widzów, na pewno mroczny, będzie też dużo zwrotów akcji, których widzowie się nie spodziewają.
Małgorzata Major: Z perspektywy czterech sezonów „Skazanej”, możemy powiedzieć, że to serial o siostrzeństwie, sile kobiet, czy o czymś jeszcze innym?
Agata Kulesza: Często coś takiego próbuje się podciągnąć pod jakąś ideę, ale ja myślę inaczej. Po prostu w serialu jest pokazany jakiś urywek życia wśród kobiet natomiast nie sprowadzałabym tego do myślenia o płci, że kobiety to sobie pomogą, a faceci sobie nie pomogą, bo uważam, że to nie jest prawda. Jeśli ktoś jest z nami blisko, to nam pomaga. Można znaleźć wrogów wśród kobiet i mężczyzn. To nie jest tak, że dowiedziałam się czegoś o kobiecym świecie w serialu „Skazana”. Zrozumiałam, jak ten świat działa, ale nie mówiłabym, że to jest o siostrzeństwie, czy wsparciu między kobietami. To jest historia o ludziach. Akurat ta dzieje się w kobiecym więzieniu.
Małgorzata Major: Czy takie seriale jak „Skazana”, albo „Morderczynie”, dziejące się w zakładach karnych dla kobiet otwierają widzom oczy na świat, o którym nie mają pojęcia?
Agata Kulesza: Nie widziałam serialu „Morderczynie”, ale mogę powiedzieć, że serial czy film, jeśli ma dobry przekaz, sprawia, że widz zastanawia się i stawia siebie w sytuacji bohaterek więc to budzi refleksję. To jest droga do tego, żeby widz mógł się zastanowić „jak ja bym się zachował w takiej sytuacji”. Po to jest sztuka, żeby powodowała w nas pytania i prowokowała do myślenia o konkretnych sytuacjach i bohaterach, którzy się w niej znaleźli. I gdzieś, najczęściej w słabościach bohaterów, widz odnajduje siebie.
Małgorzata Major: Po czterech sezonach „Skazanej” ma Pani ochotę odpocząć w komedii?
Agata Kulesza: Ja chyba tak nie mam, ponieważ u mnie jest ciągły płodozmian. Skończyłam pracować nad „Skazaną” już jakiś czas temu, poszłam do teatru i zrobiłam „Matkę” Witkacego w Teatrze Ateneum, teraz czekają mnie kolejne projekty. Ale to nie jest tak, że nagle myślę „teraz przydałaby się komedia”; jeśli pojawia się ciekawy projekt, to się w niego angażuję.
W serialu „Skazana” poznajemy także inne osadzone. Różnią się wiekiem, pochodzeniem, stylem życia. Poza Pati i Kosą także osadzona Dorota Wójcik (w tej roli Gabriela Muskała) odegra znaczącą rolę w odcinkach finałowych. To ona może okazać się kluczem do rozwiązania zagadki, która będzie spędzać sen z powiek głównej bohaterki.
Mimo tego, że „Skazana” pełna jest zwrotów akcji, brutalnych rozliczeń pomiędzy osadzonymi, ale i porachunków poza murami więzienia, to jednak cały czas mamy wrażenie, że gdzieś już to widzieliśmy. W tym miejscu warto przypomnieć fenomen „Orange is The New Black”. Na przestrzeni siedmiu sezonów amerykańskiego serialu poznaliśmy wiele bohaterek, każdą z inną historią, innym kontekstem. „Skazana” w jakimś sensie kroczy po dobrze wytyczonej ścieżce, pokazując polskie realia w damskim zakładzie karnym.
Gabriela Muskała: Komentarze, że jestem polskim Hannibalem Lecterem, Antonim Hopkinsem czy laleczką Chucky, albo że się mnie widzowie boją, odbieram jako największy komplement
Małgorzata Major: Dorota Wójcik wierzy jeszcze w przyjaźń z Alicją Mazur?
Gabriela Muskała: Takie osoby jak Dorota bardzo potrzebują miłości, choć same kochać nie potrafią - psychopaci mają gigantyczny problem z emocjami. Ta tęsknota za miłością jest jej słabym punktem, i na to bardzo liczy Alicja. Ale Dorota nie jest naiwna. Powiedziałabym, że jest mocno wyrachowana i ma talent do manipulacji, do przewidywania zamierzeń innych ludzi. To jest jej siła. Dlatego, wszystko co założyła sobie Alicja, może nie być tak łatwe do zrealizowania.
Małgorzata Major: Czego najbardziej brakuje bohaterkom „Skazanej”, jakimi deficytami są naznaczone? Czy są emocjonalnie skrzywdzone?
Gabriela Muskała: Na pewno każda z nich jest w jakiś sposób skrzywdzona, bo wszystkie znalazły się w więzieniu. Do więzienia doprowadza jakiś czyn, ale do tego czynu doprowadza przeszłość każdej z bohaterek. Najczęściej nie jest ona łatwa. Żeby kogoś zabić trzeba mieć w sobie jakiś deficyt, często deficyt uwagi rodziców, deficyt miłości, być skrzywdzonym, doznać przemocy, molestowania...To w skrajnej postaci, jak u Doroty, prowadzi do całkowitego braku umiejętności generowania zdrowych uczuć. Ona ma w sobie toksyczny tygiel nienawiści do świata połączony z potrzebą docenienia, a to jest zawsze mieszanka wybuchowa.
Małgorzata Major: Dorota ma jakąś nadzieję na ciąg dalszy, jakieś życie poza murami więzienia?
Gabriela Muskała: Tak, i w pewnym sensie ono się spełnia, ale z wiadomych względów nie mogę ujawnić szczegółów. Myślę, że to co przydarza się Dorocie na koniec, jest najlepszym rozwiązaniem jakie mogło spotkać tę bohaterkę, rozwiązaniem uwalniającym, dla niej samej i dla jej otoczenia.
Małgorzata Major: Co możemy powiedzieć o kobietach, które przez cztery sezony oglądaliśmy w „Skazanej”? Jakie są, czego się nauczyły?
Gabriela Muskała: Więzienie jest rodzajem puszki, w której umieszczono te kobiety, z tak różnymi osobowościami i przeszłością. Niektóre dokonały strasznych czynów, inne zrobiły coś w obronie własnej, a jeszcze inne trafiły tam przez przypadek, albo pomyłkę, jak Alicja, grana przez Agatę Kuleszę. Wiele krzywd spotkało te kobiety, one same kogoś też skrzywdziły. Teraz muszą tu, za kratami współistnieć, zawalczyć o swoje miejsce. I znaleźć jakieś rozwiązania, żeby się nie pozabijać a wspierać, bo to ich jedyny ratunek. Relacje między bohaterkami są skondensowane. W tym więziennym mikrokosmosie tak naprawdę pokazany jest cały świat. Poza więzieniem mamy wybór, jeśli nam coś nie pasuje, możemy odwrócić się na pięcie i pójść dokąd chcemy. W więzieniu tego wyboru nie mamy. Skazane są skazane, również na siebie nawzajem. Serial pokazuje, jak silne muszą być te kobiety.
Im dalej w las, tym bardziej obserwujemy, jak panie biorą sprawy w swoje ręce, pomagają sobie nawzajem. Ustawiają też hierarchię ważności, która pomija ich osobiste urazy i to, że ktoś kiedyś zrobił im jakąś krzywdę. Serial pokazuje złożoność relacji między nimi.
Małgorzata Major: Kilku mężczyzn rządzi rzeczywistością osadzonych, czy to mimo wszystko one są główną siłą sprawczą w serialu?
Gabriela Muskała: Pozornie to mężczyźni rządzą więzieniem, ale to jednak kobiety są sprytniejsze od nich. Niezależnie od tego, jak bardzo są przebiegli, jak np. Hepner, to koniec końców, kobiety wygrywają to starcie. W relacji Doroty z Hepnerem scenarzystki rozpisały wiele ciekawych wątków i zaskakujących zwrotów. Nigdy nie było wiadomo, kto tak naprawdę rządzi w tym chorym związku, kto jest górą. Czy to on manipuluje Dorotą, czy Dorota nim?
Małgorzata Major: Poza mrokiem, który wyłania się z życia i przeszłości bohaterek, są w serialu jakieś jasne punkty?
Gabriela Muskała: W tym serialu jest dużo humoru, jego źródłem jest przede wszystkim Pati, i genialna w tej roli Ola Adamska. Dla mnie jasnym punktem jest jej relacja z Alicją, dziewczyny się pięknie wspierają i pięknie przyjaźnią. Postać Kosy niesamowicie zmieniła się pod wpływem macierzyństwa. Kosa, grana przez Martę Malikowską, która w pierwszym sezonie była wzbudzającym lęk zakapiorem, nagle staje się czułą, ciepłą, kochającą matką. To opowieść o tym, że nie jesteśmy potworami w swojej istocie, te potwory dopiero budzą w nas okoliczności. Oglądałam ostatnio dokument o mordercach, którzy po latach opowiadają o swoich zbrodniach jako zupełnie już inni, zresocjalizowani ludzie. Opowiadają jakby o kimś innym, bo rzeczywiście nie są już tamtymi ludźmi choć swoją karę będą musieli odbywać do końca życia.
Marta Ścisłowicz: „Skazana” jest bardzo niejednoznaczna. Nie jest tylko o siostrzeństwie, albo tylko o kobietach. Mieści w sobie o wiele, wiele więcej
Małgorzata Major: Czy doktor Basia jest sfrustrowana sytuacją, w której się znalazła? Ma poczucie przegranej, mimo że robiła w życiu wszystko zgodnie ze społecznymi oczekiwaniami, a ostatecznie ponosi porażkę w starciu z osadzoną?
Marta Ścisłowicz: Frustracja w Baśce jest duża i to od pierwszego sezonu, bo samo staranie się o dziecko i nieudane próby były bardzo stresujące. Do tego okoliczności, w jakich żyje i pracuje razem z mężem, sprzyjają narastaniu frustracji. Ta emocja ciągle w bohaterce rośnie. W trzecim i czwartym sezonie Basia jest już tykającą bombą, w związku z czym zachowuje się tak, a nie inaczej. Pokazuje swoją ciemniejszą stronę, mroczne oblicze. To z niej samo wyłazi w okolicznościach życiowych, w których się znalazła. Chcąc nie chcąc, musi się pogodzić z tym, co się wydarzyło i z tym, że mąż jest ojcem dziecka, a także musi odnaleźć się w relacji z tymże dzieckiem. Cała droga Baśki, wyboista i trudna, prowadzi ją w końcu do wniosku, że najważniejsze jest dobro dziecka. Nie ona jako matka, nie jej pragnienia, nie jej relacja - tylko właśnie dziecko, którego tak bardzo pragnęła. Jest to okupione wielkim cierpieniem, związanym również ze zdradą męża i ciągłą obecnością „tej drugiej” kobiety, z którą Basia musi funkcjonować. Wznosi się na wyżyny człowieczeństwa i zaczyna akceptować tę trudną sytuację.
Małgorzata Major: Basia czuje się lepsza od kobiet, które na co dzień spotyka w swojej pracy?
Marta Ścisłowicz: Ktoś, kto w codziennej przestrzeni życiowej ma wpisane więzienie i towarzystwo osób z trudną przeszłością, musi mieć mocną konstrukcję psychiczną - żeby nie myśleć o tych ludziach tylko w takich właśnie kategoriach. Baśka jest lekarką i stara się traktować wszystkie te kobiety i dziewczyny jako pacjentki, a nie z pozycji wyższościowej. Gdyby tak było, cała jej praca skazana byłaby na porażkę.
Małgorzata Major: Ma żal do losu, że to Kosa urodziła dziecko, a nie ona?
Marta Ścisłowicz: Na pewno fakt, że Baśka nie mogła mieć dzieci sprawił, że jako kobieta czuła się gorsza, wybrakowana. Ona nie mogła zostać matką, a fakt, że Kosa nią została, był oczywiście dla Baśki niezrozumiały i „niesprawiedliwy”. Droga, którą przechodzi Baśka pokazuje, że wszystko w życiu jest względne i zmienne. Z czegoś, co wydawało się jeszcze chwilę temu porażką, można wyciągnąć konstruktywne wnioski.
Małgorzata Major: Basia dostanie swoją wymarzoną rodzinę?
Marta Ścisłowicz: U Baśki wszystko kręci się wokół emocji i miłości. Końcówka serialu pokazuje, że ona bardzo kocha męża. Mimo wszystko. Często dostawałam pytania, dlaczego moja bohaterka ciągle z nim jest. Myślę jednak, że oni są dla siebie bardzo ważni i taka długotrwała relacja nie tyle usprawiedliwia błędy, co sprawia, że ludzie potrafią sobie więcej wybaczyć i zrozumieć perspektywę drugiej strony. To nie jest tak, że tylko mąż był w tym związku nie fair. Baśka była skupiona na sobie i swoim pragnieniu, nie była wyrozumiała i empatyczna. Staraliśmy się to poprowadzić w sposób wiarygodny.
Małgorzata Major: Czy Basia w finale jest bohaterką, która nabiera siły, czy jest poraniona?
Marta Ścisłowicz: Mam wrażenie, że my nie jesteśmy cały czas z Baśką w trakcie jej drogi, tylko łapiemy te przełomowe momenty w jej życiu, dlatego wiele rzeczy na jej temat musimy sobie wyobrazić. Najważniejsze jednak jest to, że patchworkowa rodzina, którą moja bohaterka współtworzy, stara się skupić na dobru dziecka i tym, co dla niego najlepsze. Wszyscy starają się być dojrzali i odpowiedzialni. To chyba najistotniejsze, co wydarzyło się w relacji tego trójkąta.
Małgorzata Major: Co po czterech sezonach „Skazanej” jest kluczowym elementem serialowej układanki, opowieść o kobietach, o ich przyjaźni, o siostrzeństwie?
Marta Ścisłowicz: „Skazana” jest bardzo niejednoznaczna. Nie jest tylko o siostrzeństwie, albo tylko o kobietach. Mieści w sobie o wiele, wiele więcej.
Naszą recenzję serialu „Skazana” znajdziecie tutaj, a rozmowę z Olą Adamską, odtwórczynią roli Pati tutaj.