Kolumbijska bogini kokainy. Recenzja nowego serialu Netfliksa zatytułowanego „Griselda”
Jedyny żyjący syn Griseldy Blanco do dnia premiery serialu Netfliksa, szukał sposobu, aby uniemożliwić platformie emisję obrazu o jego matce. Mimo że produkcji najprawdopodobniej nie oglądał przedpremierowo, miał za złe aktorce odtwarzającej główną rolę, że podeszła do swojej bohaterki bez należytego szacunku. Czy jednak paranoiczka i morderczyni uwikłana w blisko 250 zabójstw zasługuje na jakikolwiek szacunek?
Twórcy „Narcos”, serialu, który w Polsce cieszył się dużym zainteresowaniem, mimo że pierwszy sezon miał premierę w 2015, gdy usługa platformy Netflix nie była jeszcze u nas dostępna, błyskotliwie i z epickim rozmachem opowiedzieli losy Pablo Escobara. Jedną z ciekawszych ról zagrał Pedro Pascal, wcielając się w postać agenta DEA, Javiera Peña, ale wszystkie oczy i tak zwrócone były na Wagnera Mourę w roli Escobara. „Narcos” zasłynął pięknymi kadrami, doskonałą charakteryzacją postaci i muzyką. Sama historia Escobara, wpisana do kanonu kultury popularnej (łącznie ze zdjęciem członków Search Block triumfujących nad jego martwym ciałem), z sukcesem przyciągnęła widownię niepamiętającą jak to w latach 70 i 80. Kolumbią rządził narkobiznes. I znowu Escobar zarabiał miliony dolarów, to cóż, że po śmierci i tym razem dla Netfliksa.
Matka chrzestna kokainy
Serial poświęcony Griseldzie Blanco wyprodukowany przez tę samą ekipę co „Narcos”, czyli Douga Miro i Carlo Bernanda wraz z Erickiem Newmanem i Ingrid Escajedą, nie zaskakuje tak bardzo jak swój wielki poprzednik. Mocno wyeksploatowany temat kolumbijskich baronów narkotykowych nasycił widownię, ale historia Blanco jako kobiety na szczycie ich hierarchii w Miami końca lat 70. i tak zasługuje na uwagę. Interesująca jest próba „obrony” bohaterki, której podjęli się twórcy. Próba nieudana i mocno dyskusyjna, a momentami zdumiewająca.
W odróżnieniu od Blanco działa protagonistka, policjantka June Hawkins (w tej roli Juliana Aidén Martinez). Jako pierwsza wpada na trop tajemniczej przemytniczki. June w tym zestawieniu zasługiwała na zdecydowanie więcej uwagi, ale po raz kolejny to ten zły, a w tym wypadku „ta zła” koncentruje na sobie spojrzenia widzów. Była tutaj szansa na rozwinięcie historii dwóch kobiet, które coś łączy – chęć udowodnienia światu jak bardzo się względem nich mylił. Zamiast tego dostajemy rwany chronologicznie i niekonsekwentny portret Griseldy zamykający się w opisie od dumnej i odważnej kobiety do paranoiczki na szczycie walącego się imperium.
Fakty nie działają na korzyść Griseldy Blanco. Zabijała swoich mężów i partnerów, konkurentów w branży, a nawet – jak sugeruje serial, choć jest on wątle oparty na jej biografii – także członków rodzin swoich prawdziwych bądź wyimaginowanych wrogów. Była więc okrutną, bezwzględną kobietą, która zniszczyła wiele rodzin, a przede wszystkim życie swoich synów.
Rola życia?
Sofía Vergara wcielająca się w postać Griseldy zupełnie jej nie przypomina, a szkoda, bo po raz kolejny show-biznes udowadnia, że nawet wobec wyglądu baronki narkotykowej stawia konkretne wymagania. Blanco nigdy nie była zwiewną i charyzmatyczną pięknością, jaką zagrała Vergara. Aktorka nieźle radzi sobie z rolą, ale charakteryzacja twarzy wywołuje efekt komiczny (zwłaszcza w drugiej części serialu, gdy zasygnalizowany jest upływ trzech lat, a później kolejnych siedmiu), z pewnością niezamierzony. Rola nie jest przeszarżowana, ale coś w tej masce, którą nosi na twarzy Vergara sprawia, że nie widzimy na niej żadnych emocji. Z tego powodu serialowa Griselda nie przypomina ani tej rzeczywistej, ani nawet Sofíi Vergary we własnej osobie. To jakaś trzecia kobieta, która przejęła cechy tych dwóch.
W serialu poznajemy Griseldę gdy w 1978 roku, w pośpiechu wyjeżdża z Medellín do Miami, aby rozpocząć nowe życie ze swoimi synami. Ledwo naszkicowanym wątkiem jest dorastanie synów bohaterki, którzy wyglądają już jak osoby pełnoletnie (dwoje z nich), a zachowanie sugeruje 13-14 lat, co daje kuriozalny efekt. Pokazanie toksycznego macierzyństwa jest bardzo schematyczne, ale i bez detali można sobie wyobrazić, że trudno być dobrą matką gdy z zimną krwią zabija się ludzi.
Być kobietą w narkobiznesie
Griselda musi radzić sobie w zmaskulinizowanym narkobiznesie i wykorzystuje wszystkie swoje atuty – inteligencję, spryt, urodę. Twórcy zdecydowali się pokazać ją jako kobietę bezwzględną, ale czułą dla swoich dzieci i bliskich. Ten obrazek widzieliśmy też w „Narcos” gdy Escobar siedział przy stole z rodziną. Ciekawszym byłoby jednak zgłębienie tego, jaka Blanco była w rzeczywistości, w końcu zapisała się w historii jako osoba, która wymyśliła „sicarios en motos” tzw. zabójców na motorach. Trudno więc uwierzyć, że w gruncie rzeczy była dobrą dziewczyną z sąsiedztwa.
Wszelki brud i mrok, w którym była unurzana rzeczywista Griselda Blanco, w serialu przykrywają piękne zdjęcia i intensywne kolory tworzące popkulturową pocztówkę z Miami lat 70. i 80. Niestety nie przykrywa to problemów scenariuszowych, czyli braku realistycznie poprowadzonej osi czasu; skróty myślowe wywołują wrażenie jakby Griselda osiągnęła wszystko, co mogła w Miami, zaledwie w trzy miesiące, a po trzech latach wygląda na osobę dekadę starszą.
W kłębach papierosowego dymu
W serialu wszyscy przez cały niemal czas palą papierosy, a na przekąskę – jak mawiała Griselda – zażywają kokainę. Całość wygląda pięknie dzięki przestylizowanym wnętrzom, sukienkom głównej bohaterki, które najczęściej skrzą się cekinami i wszystkim jej zafrasowanym minom gdy nad papierosem zastanawia się, jak wydostać się z kolejnych kłopotów. Piękny serial o brzydkich ludziach, to duże uproszczenie, ale o tym opowiada „Griselda”.
Po premierze serialu Ryana Murphy’ego „Potwór: Historia Jeffreya Dahmera” rodziny ofiar mordercy głośno protestowały przeciwko „ocieplaniu” wizerunku sprawcy. Być może w tym przypadku będziemy obserwować takie same reakcje, ale fakt, że twórcy uczynili ofiary Blanco w większości bezimiennymi, sprawia, że protesty rodzin mogą być jeszcze głośniejsze. Serial „Grisleda” pomieścił bowiem ego i uczucia tylko jednej osoby – Griseldy Blanco.
Sześcioodcinkowy serial „Griselda” dostępny jest w ofercie platformy Netflix.
Dołącz do dyskusji: Kolumbijska bogini kokainy. Recenzja nowego serialu Netfliksa zatytułowanego „Griselda”