[Przeczytane] Miasto niepokoju - Dennis Lehane
2012-03-07 16:56:07 - Bazyl bazyl3[NOSPAM]@go2.pl
podkreślałem, że Dennis Lehane to pisarz w swej kategorii bardzo dobry. I
choć gatunek, który reprezentuje, czyli thriller, uważany jest powszechnie
za literaturę drugiej kategorii, to jego Rzeka tajemnic, czy Wyspa
skazańców pokazały, że nawet w tak mało poważanej literackiej szufladzie
można pokazać maestrię pióra. Jakież więc było moje zaskoczenie, kiedy po
raz pierwszy w mych rękach znalazło się Miasto niepokoju, książka
opisująca kawałek historii ulubionego miasta pisarza, Bostonu. Czy odejście
od sprawdzonego wzoru na sukces i napisanie rodzinnej sagi mocno osadzonej w
historycznych realiach, to był dobry krok. Po odwróceniu ostatniej strony
stanowczo mogę powiedzieć - O, tak!.
Jeśli chcecie zobaczyć obraz Stanów nie jako krainy mlekiem i miodem
płynącej, ale jako kraju, który zmaga się z nadciągającym kryzysem (czas
akcji to okolice roku 1919), bezrobociem i związanymi z nimi niepokojami
społecznymi i politycznymi, nie mogliście lepiej trafić. Jeśli dołożycie do
tego problemy rasowe, kłopoty z powracającymi z Europy żołnierzami oraz
druzgoczące skutki epidemii grypy hiszpanki, a na czubku jak wisienkę,
położycie strajk bostońskich policjantów i jego koszmarne dla miasta skutki,
to i tak macie przed oczami dopiero połowę monumentalnego fresku jakim jest
Miasto niepokoju. W końcu tło, tłem, ale żadna powieść nie może obejść się
bez indywidualnych losów jednostek. A te są zarysowane po prostu świetnie.
Dylematy młodego funkcjonariusza Dannego Coughlina i jego rozdarcie między
rodziną, a obowiązkiem, między układami, a prawością, naprawdę poruszają.
Podobnie zresztą jak historia Luthera Laurenca, czarnoskórego chłopaka,
cierpiącego za błędy młodości. A to tylko dwie z wielu pojawiających się na
kartach książki postaci, z których każda jest równie dobrze sportretowana i
to bez względu na to, czy została wymyślona przez autora, czy też miała
swego odpowiednika w historii, bo autentyczne postacie, a jakże, pojawiają
się w Mieście ....
W zasadzie, jeśli miałbym wymienić jakąś wadę, to może niezbyt szczęśliwe
dla polskiego czytelnika rozpoczęcie. Powieść zaczyna się bowiem dość
szczegółowym opisem meczu baseballowego, zasady którego to sportu są, dla
mnie przynajmniej, czarną magią. Podobnie jak i słownictwo z nim związane.
To może odstraszyć (tak stało się z Kitkiem) i wtedy nici ze wzruszeń,
wartkiej akcji i spojrzenia na kawałek historii USA z punktu widzenia
mieszkańców Bostonu roku 1919. A szkoda by było, bo to naprawdę wciągająca
lektura i z niecierpliwością czekam, czym autor zaskoczy mnie po niej.
--
Pozdrawiam
Bazyl [ bazyl3CIACHO@go2.pl ]
bazyl3.blogspot.com
tinyurl.com/pfbmx and tinyurl.com/53ryxx
Re: [Przeczytane] Miasto niepokoju - Dennis Lehane
2012-03-08 15:49:58 - woy
gaworzy:
> W zasadzie, jeśli miałbym wymienić jakąś wadę, to może niezbyt
> szczęśliwe dla polskiego czytelnika rozpoczęcie. Powieść zaczyna się
> bowiem dość szczegółowym opisem meczu baseballowego, zasady którego
> to sportu są, dla mnie przynajmniej, czarną magią. Podobnie jak i
> słownictwo z nim związane.
O i widzisz. Tu by się musiał TRad wypowiedzieć, czy na pewno to, co
przeczytałeś, traktuje o baseballu, czy tylko się tak tłumaczowi wydaje
;)
--
woy
(pisz do mnie tu: tinyurl.com/6mym8 )
- Nie każdy pawian może szefa podrapać -
Re: [Przeczytane] Miasto niepokoju - Dennis Lehane
2012-03-08 18:07:52 - Tomasz Radko
> Choć kaszka zimna i pielucha mokra, to nasza pociecha, Bazyl, tak słodko
> gaworzy:
>
>> W zasadzie, jeśli miałbym wymienić jakąś wadę, to może niezbyt
>> szczęśliwe dla polskiego czytelnika rozpoczęcie. Powieść zaczyna się
>> bowiem dość szczegółowym opisem meczu baseballowego, zasady którego
>> to sportu są, dla mnie przynajmniej, czarną magią. Podobnie jak i
>> słownictwo z nim związane.
>
> O i widzisz. Tu by się musiał TRad wypowiedzieć, czy na pewno to, co
> przeczytałeś, traktuje o baseballu, czy tylko się tak tłumaczowi wydaje
> ;)
Zacząłem czytać dalej. Opis meczu... No jakieś 95% rozumiem, ale tylko
metodą reverse engineering. Nie da rady, w takich sytuacjach bez
obszernych przypisów się nie uciągnie. Lehane pisze dla czyelnika
amerykańskiego, który w dzieciństwie w baseballa grał, a obecnie go
ogląda. Dla Polaków ten sport to czarna magia.
Re: [Przeczytane] Miasto niepokoju - Dennis Lehane
2012-03-08 18:21:39 - AJK
>>> W zasadzie, jeśli miałbym wymienić jakąś wadę, to może niezbyt
>>> szczęśliwe dla polskiego czytelnika rozpoczęcie. Powieść zaczyna się
>>> bowiem dość szczegółowym opisem meczu baseballowego, zasady którego
>>> to sportu są, dla mnie przynajmniej, czarną magią. Podobnie jak i
>>> słownictwo z nim związane.
>>
>> O i widzisz. Tu by się musiał TRad wypowiedzieć, czy na pewno to, co
>> przeczytałeś, traktuje o baseballu, czy tylko się tak tłumaczowi wydaje
>> ;)
>
> Zacząłem czytać dalej. Opis meczu... No jakieś 95% rozumiem, ale tylko
> metodą reverse engineering. Nie da rady, w takich sytuacjach bez
> obszernych przypisów się nie uciągnie. Lehane pisze dla czyelnika
> amerykańskiego, który w dzieciństwie w baseballa grał, a obecnie go
> ogląda. Dla Polaków ten sport to czarna magia.
Pozostaje kwestia, czy meczowe technikalia są niezbędne do czytania
całej książki, czy prostu można przelecieć przez nie jak w młodości
przelatywało się przez opisy przyrody :-)
--
AJK
Re: [Przeczytane] Miasto niepokoju - Dennis Lehane
2012-03-08 19:23:26 - Tomasz Radko
> 08-03-2012, 18:07, Tomasz Radko napisał:
>
>>>> W zasadzie, jeśli miałbym wymienić jakąś wadę, to może niezbyt
>>>> szczęśliwe dla polskiego czytelnika rozpoczęcie. Powieść zaczyna się
>>>> bowiem dość szczegółowym opisem meczu baseballowego, zasady którego
>>>> to sportu są, dla mnie przynajmniej, czarną magią. Podobnie jak i
>>>> słownictwo z nim związane.
>>>
>>> O i widzisz. Tu by się musiał TRad wypowiedzieć, czy na pewno to, co
>>> przeczytałeś, traktuje o baseballu, czy tylko się tak tłumaczowi wydaje
>>> ;)
>>
>> Zacząłem czytać dalej. Opis meczu... No jakieś 95% rozumiem, ale tylko
>> metodą reverse engineering. Nie da rady, w takich sytuacjach bez
>> obszernych przypisów się nie uciągnie. Lehane pisze dla czyelnika
>> amerykańskiego, który w dzieciństwie w baseballa grał, a obecnie go
>> ogląda. Dla Polaków ten sport to czarna magia.
>
> Pozostaje kwestia, czy meczowe technikalia są niezbędne do czytania
> całej książki, czy prostu można przelecieć przez nie jak w młodości
> przelatywało się przez opisy przyrody :-)
>
Pewnie można, ale trochę szkoda. Bo ominie się wtedy takie np. zdanie:
Flack otrzepał spodnie i stanął na pierwszej bazie. Oparł ręce na
kolanach i postawił prawą stopę KOŁO drugiej bazy.
Dla niekumatych: dystans między bazami w baseballu to 90 stóp.
W oryginale Flack planted his right foot TOWARD the second base.
Odpowiedź na pierwszą zagadkę, o tej piłce, co to poszybowała w niebo
niby kaczka płynąca do tyłu.
[the ball] went lazy in the blue sky, like a duck deciding to swim the
backstroke.
W dzieciństwie bardzo lubiłem rozwiązywać szarady, przydaje się.
Re: [Przeczytane] Miasto niepokoju - Dennis Lehane
2012-03-09 09:52:22 - Jan Rudziński
Tomasz Radko pisze:
[...]
>
> Odpowiedź na pierwszą zagadkę, o tej piłce, co to poszybowała w niebo
> niby kaczka płynąca do tyłu.
>
> [the ball] went lazy in the blue sky, like a duck deciding to swim the
> backstroke.
>
A jak to na polski powinno być, mniej więcej?
--
Pozdrowienia
Janek (sygnaturka zastępcza)
Re: [Przeczytane] Miasto niepokoju - Dennis Lehane
2012-03-09 10:10:02 - Igor
> Tomasz Radko pisze:
> [...]
>>
>> Odpowiedź na pierwszą zagadkę, o tej piłce, co to poszybowała w niebo
>> niby kaczka płynąca do tyłu.
>>
>> [the ball] went lazy in the blue sky, like a duck deciding to swim the
>> backstroke.
>>
>
> A jak to na polski powinno być, mniej więcej?
Kaczka płynąca stylem grzbietowym. O ile to nie idiom, ale chyba
własna inwencja autora.
Igor
Re: [Przeczytane] Miasto niepokoju - Dennis Lehane
2012-03-09 12:44:30 - Tomasz Radko
> Tako rzecze Jan Rudziński:
>> Tomasz Radko pisze:
>> [...]
>>>
>>> Odpowiedź na pierwszą zagadkę, o tej piłce, co to poszybowała w niebo
>>> niby kaczka płynąca do tyłu.
>>>
>>> [the ball] went lazy in the blue sky, like a duck deciding to swim the
>>> backstroke.
>>>
>>
>> A jak to na polski powinno być, mniej więcej?
>
> Kaczka płynąca stylem grzbietowym. O ile to nie idiom, ale chyba
> własna inwencja autora.
Właśnie tak. Tłumacząc dosłownie: Piłka leniwie poszybowała w błękitne
niebo, niczym kaczka zdecydowana popłynąć stylem grzbietowym.
W tym ustępie jest jeszcze jeden szkopuł. Lehane opisał scenę zdaniem
bodaj potrójnie złożonym. Tłumaczka pocięła mu to na trzy oddzielne
zdania, co kompletnie niepotrzebnie zdynamizowało opis. Nie tylko
nieznajomość języka, ale i brak wyczucia stylu. No koszmar.
pzdr
TRad
Re: [Przeczytane] Miasto niepokoju - Dennis Lehane
2012-03-09 13:28:35 - Tomasz Minkiewicz
Tomasz Radko
> W dniu 2012-03-09 10:10, Igor pisze:
> > Tako rzecze Jan Rudziński:
> >> Tomasz Radko pisze:
> >> [...]
> >>>
> >>> Odpowiedź na pierwszą zagadkę, o tej piłce, co to poszybowała w niebo
> >>> niby kaczka płynąca do tyłu.
> >>>
> >>> [the ball] went lazy in the blue sky, like a duck deciding to swim the
> >>> backstroke.
> >>>
> >>
> >> A jak to na polski powinno być, mniej więcej?
> >
> > Kaczka płynąca stylem grzbietowym. O ile to nie idiom, ale chyba
> > własna inwencja autora.
>
> Właśnie tak. Tłumacząc dosłownie: Piłka leniwie poszybowała w błękitne
> niebo, niczym kaczka zdecydowana popłynąć stylem grzbietowym.
Eeee? ale to znaczy jak?
Na baseballu nie znam się ni w ząb, ale kaczki w życiu widywałem, piłki
też, a ni cholery nie potrafię sobie wyobrazić kaczki płynącej stylem
grzbietowym, nie wspominając o piłce wykazującej w locie podobieństwo
do takiej kaczki.
Rozumiem, że pływania grzbietowym można użyć jako metafory leniwego
przesuwania się, ale co ma do tego kaczka? Lot piłki można porównać
do lotu czegoś innego, niech będzie, że i kaczki, ale co ma do tego
pływanie grzbietowym? Nie za dużo grzybów w tym barszczu?
Mam wrażenie, że autor tak bardzo przegiął z kwiecistością stylu, że
żaden tłumacz na świecie nie przełożyłby tego i ładnie, i wiernie
(bo w porównywaniu piłki do grzbietowej kaczki po prostu niewiele jest
sensu, który można by oddać w innym języku). Chyba, że faktycznie jakiś
idiom, ale gugiel nie znajduje (tylko zdjęcia faceta nazwiskiem Duck
płynącego na plecach).
--
Tomasz Minkiewicz
Re: [Przeczytane] Miasto niepokoju - Dennis Lehane
2012-03-09 13:33:30 - Tomasz Radko
> On Fri, 09 Mar 2012 12:44:30 +0100
> Tomasz Radko
>
>> W dniu 2012-03-09 10:10, Igor pisze:
>>> Tako rzecze Jan Rudziński:
>>>> Tomasz Radko pisze:
>>>> [...]
>>>>>
>>>>> Odpowiedź na pierwszą zagadkę, o tej piłce, co to poszybowała w niebo
>>>>> niby kaczka płynąca do tyłu.
>>>>>
>>>>> [the ball] went lazy in the blue sky, like a duck deciding to swim the
>>>>> backstroke.
>>>>>
>>>>
>>>> A jak to na polski powinno być, mniej więcej?
>>>
>>> Kaczka płynąca stylem grzbietowym. O ile to nie idiom, ale chyba
>>> własna inwencja autora.
>>
>> Właśnie tak. Tłumacząc dosłownie: Piłka leniwie poszybowała w błękitne
>> niebo, niczym kaczka zdecydowana popłynąć stylem grzbietowym.
>
> Eeee? ale to znaczy jak?
>
> Na baseballu nie znam się ni w ząb, ale kaczki w życiu widywałem, piłki
> też, a ni cholery nie potrafię sobie wyobrazić kaczki płynącej stylem
> grzbietowym,
No właśnie. Jak kaczka płynęłaby na grzbiecie? Spróbuj to sobie
wyobrazić. Niezgrabnie. Ślamazarnie. Bez dynamiki. Żeby ułatwić
odczytanie metafory autor wstawił słowo lazy. Opis jest redundantny,
co ułatwia odczytanie metafory. Dobra, pisarska robota.
> Mam wrażenie, że autor tak bardzo przegiął z kwiecistością stylu, że
> żaden tłumacz na świecie nie przełożyłby tego i ładnie, i wiernie
> (bo w porównywaniu piłki do grzbietowej kaczki
Nie porównuje piłki z kaczką, tylko lot piłki z pływaniem kaczki. Ruch z
ruchem. Żaden idiom - po prostu ładne porównanie.
Re: [Przeczytane] Miasto niepokoju - Dennis Lehane
2012-03-09 14:01:24 - Michal Jankowski
MJ
Re: [Przeczytane] Miasto niepokoju - Dennis Lehane
2012-03-09 14:41:56 - Tomasz Minkiewicz
Michal Jankowski
> Są w internecie filmiki podpisane 'kaczka pływająca stylem grzbietowym'... ;)
www.youtube.com/watch?v=xOBNj8wSdY8
Właśnie o tym pisałem ? to końcowe stadia procesu utapiania się kaczki
przewróconej na wodzie na plecy. Już tylko łapki drgają. ;>
--
Tomasz Minkiewicz
Re: [Przeczytane] Miasto niepokoju - Dennis Lehane
2012-03-09 15:06:24 - Tomasz Radko
> On Fri, 09 Mar 2012 14:01:24 +0100
> Michal Jankowski
>
>> Są w internecie filmiki podpisane 'kaczka pływająca stylem grzbietowym'... ;)
>
> www.youtube.com/watch?v=xOBNj8wSdY8
>
> Właśnie o tym pisałem ? to końcowe stadia procesu utapiania się kaczki
> przewróconej na wodzie na plecy. Już tylko łapki drgają. ;>
>
Prawda? _Świetna_ metafora. Można było napisać, że piłka zdychała w
locie, ale z kaczką brzmi lepiej.
Re: [Przeczytane] Miasto niepokoju - Dennis Lehane
2012-03-09 14:30:38 - Tomasz Minkiewicz
Tomasz Radko
> W dniu 2012-03-09 13:28, Tomasz Minkiewicz pisze:
> > On Fri, 09 Mar 2012 12:44:30 +0100
> > Tomasz Radko
> >
> >> W dniu 2012-03-09 10:10, Igor pisze:
> >>> Tako rzecze Jan Rudziński:
> >>>> Tomasz Radko pisze:
> >>>> [...]
> >>>>>
> >>>>> Odpowiedź na pierwszą zagadkę, o tej piłce, co to poszybowała w niebo
> >>>>> niby kaczka płynąca do tyłu.
> >>>>>
> >>>>> [the ball] went lazy in the blue sky, like a duck deciding to swim the
> >>>>> backstroke.
> >>>>>
> >>>>
> >>>> A jak to na polski powinno być, mniej więcej?
> >>>
> >>> Kaczka płynąca stylem grzbietowym. O ile to nie idiom, ale chyba
> >>> własna inwencja autora.
> >>
> >> Właśnie tak. Tłumacząc dosłownie: Piłka leniwie poszybowała w błękitne
> >> niebo, niczym kaczka zdecydowana popłynąć stylem grzbietowym.
> >
> > Eeee? ale to znaczy jak?
> >
> > Na baseballu nie znam się ni w ząb, ale kaczki w życiu widywałem, piłki
> > też, a ni cholery nie potrafię sobie wyobrazić kaczki płynącej stylem
> > grzbietowym,
>
> No właśnie. Jak kaczka płynęłaby na grzbiecie? Spróbuj to sobie
> wyobrazić. Niezgrabnie. Ślamazarnie. Bez dynamiki.
Trzepocząc panicznie skrzydłami i kwacząc wniebogłosy: ?Niech mnie ktoś
odwróci, przecież ja się utopię!?
No gdyby foka? Wydra pacyficzna?. Ale kaczka? Kaczki nie pływają na
plecach, kaczki nie kojarzą się z leniwym ruchem. Jeśli w ogóle kaczka
kojarzy się z jakimś ruchem, to z dynamiczną ucieczką w powietrze
sprzed nosa szwendającego się po moczarach wyżła. Albo z kaczaniem się
na boki kaczki pieszej.
> Żeby ułatwić
> odczytanie metafory autor wstawił słowo lazy. Opis jest redundantny,
> co ułatwia odczytanie metafory. Dobra, pisarska robota.
No ale nie. Metafora tak zawikłana i niejasna, że autor musi dodatkowo
w prostych słowach wyjaśniać co ma na myśli, to zła metafora.
IMO facet koniecznie chciał mieć zarówno coś o locie, starcie (kaczka
całkiem pasuje), jak i coś o powolnym ruchu (pływanie na grzbiecie),
ale nie zauważył, że jak to połączyć, wychodzi dziwoląg.
--
Tomasz Minkiewicz
Re: [Przeczytane] Miasto niepokoju - Dennis Lehane
2012-03-09 15:06:51 - Grzegorz Staniak
> No gdyby foka? Wydra pacyficzna?. Ale kaczka? Kaczki nie pływają na
> plecach, kaczki nie kojarzą się z leniwym ruchem.
No jak nie, jak tak? Kaczka porusza się po wodzie wybitnie leniwie.
GS
--
Grzegorz Staniak
Re: [Przeczytane] Miasto niepokoju - Dennis Lehane
2012-03-09 15:12:58 - woy
tak słodko gaworzy:
> On 09.03.2012, Tomasz Minkiewicz
>
>> No gdyby foka? Wydra pacyficzna?. Ale kaczka? Kaczki nie pływają na
>> plecach, kaczki nie kojarzą się z leniwym ruchem.
>
> No jak nie, jak tak? Kaczka porusza się po wodzie wybitnie leniwie.
>
Zwłaszcza na plecach.
--
woy
(pisz do mnie tu: tinyurl.com/6mym8 )
- Nie każdy pawian może szefa podrapać -
Re: [Przeczytane] Miasto niepokoju - Dennis Lehane
2012-03-09 16:17:00 - AJK
>>>>> W zasadzie, jeśli miałbym wymienić jakąś wadę, to może niezbyt
>>>>> szczęśliwe dla polskiego czytelnika rozpoczęcie. Powieść zaczyna
>>>>> się bowiem dość szczegółowym opisem meczu baseballowego, zasady
>>>>> którego to sportu są, dla mnie przynajmniej, czarną magią.
>>>>> Podobnie jak i słownictwo z nim związane.
>>>>
>>>> O i widzisz. Tu by się musiał TRad wypowiedzieć, czy na pewno to,
>>>> co przeczytałeś, traktuje o baseballu, czy tylko się tak
>>>> tłumaczowi wydaje ;)
>>>
>>> Zacząłem czytać dalej. Opis meczu... No jakieś 95% rozumiem, ale
>>> tylko metodą reverse engineering. Nie da rady, w takich sytuacjach
>>> bez obszernych przypisów się nie uciągnie. Lehane pisze dla
>>> czyelnika amerykańskiego, który w dzieciństwie w baseballa grał, a
>>> obecnie go ogląda. Dla Polaków ten sport to czarna magia.
>>
>> Pozostaje kwestia, czy meczowe technikalia są niezbędne do czytania
>> całej książki, czy prostu można przelecieć przez nie jak w młodości
>> przelatywało się przez opisy przyrody :-)
>>
>
> Pewnie można, ale trochę szkoda. Bo ominie się wtedy takie np. zdanie:
> Flack otrzepał spodnie i stanął na pierwszej bazie. Oparł ręce na
> kolanach i postawił prawą stopę KOŁO drugiej bazy.
>
> Dla niekumatych: dystans między bazami w baseballu to 90 stóp.
Ale jeśli Flack był stonogą...
> Odpowiedź na pierwszą zagadkę, o tej piłce, co to poszybowała w niebo
> niby kaczka płynąca do tyłu.
>
> [the ball] went lazy in the blue sky, like a duck deciding to swim the
> backstroke.
>
> W dzieciństwie bardzo lubiłem rozwiązywać szarady, przydaje się.
A to mi nie wyszło, bo stawiałem na jakieś skośne użycie duck back.
--
AJK