Słabnące wyniki Apple to już stały trend. iPhone 7 nie będzie przełomem
Eksperci branży nowych technologii w większości uważają, że drugi z rzędu kwartał słabnących wyników Apple to nie potknięcie, ale stały trend. Wprowadzenie nowego iPhone’a 7 nie poprawi znacząco sprzedaży, bo firma utraciła swój innowacyjny impet i potrzebuje przełomowych konstrukcji. Kondycję Apple dla serwisu Wirtualnemedia.pl diagnozują Zbigniew Urbański, Paweł Pilarczyk, Marek Konderski i Michał Galubiński.
W środę koncern Apple podał wyniki za III kwartał br. fiskalnego. Okazało się, że to już drugi pod rząd okres rozliczeniowy, w którym firma notuje słabnące wskaźniki finansowe.
O 15 proc. rok do roku zmniejszyły się zarówno przychody Apple, jak i sprzedaż iPhone’ów. Słabsze okazał się także zyski koncernu.
Broniąc reputacji Apple jej szef, Tim Cook w komunikacie po ogłoszeniu wyników poinformował, że w ciągu zaledwie roku same usługi Apple’a będą generować takie wyniki, że wystarczyłoby, by trafić na listę największych 100 firm Fortune 2017 roku.
Słabsze rezultaty Apple ze spokojem przyjęła nowojorska giełda. Akcje koncernu tuż po ogłoszeniu raportu zwyżkowały na Wall Street o 6 proc. Nie był to jednak wynik entuzjazmu inwestorów, ale faktu, że Apple przedstawił mniejsze spadki od tych, które prognozowali analitycy.
Niepokojący trend i brak innowacji
W rozmowach z serwisem Wirtualnemedia.pl większość ekspertów potwierdza, że w wypadku poprzedniego kwartału, gdy Apple ogłosił słabsze wyniki i spadającą po raz pierwszy sprzedaż iPhone’ów można było mówić o „wypadku przy pracy”.
Teraz jednak, gdy spadki potwierdzają się w kolejnym raporcie nasi rozmówcy coraz bardziej skłaniają się do opinii, że mamy do czynienia z rodzącym się spadkowym trendem. Tak właśnie uważa Zbigniew Urbański, gospodarz programu „Twardy reset” w Onet.pl.
- Kolejny kwartał słabszych wyników Apple’a nie powinien dziwić, bo jest konsekwencją problemu toczącego ten koncern od dłuższego czasu - ocenia Zbigniew Urbański. - Chodzi o to, że Apple kompletnie stracił swój innowacyjny impet jeśli chodzi o jego produkty. Od dawna prezentując nowe modele urządzeń, na przykład iPhone’ów nie proponuje w ich konstrukcji żadnych przełomowych rozwiązań, które najpierw zaparłyby dech użytkownikom, a potem przyciągnęły ich do sklepów Apple’a.
Urbański obawia się, że ostatnie wyniki podane przez Apple to już nie jest „wypadek przy pracy”, ale zaznaczający się coraz wyraźniej trend spadkowy, który nie wiadomo jak długo potrwa.
- Pamiętajmy, że w 2017 r. minie 10 lat od wprowadzenia do sprzedaży iPhone’a - przypomina prowadzący „Twardy reset”. - Jeśli wówczas koncern nie rzuci użytkowników i konkurentów na kolana innowacyjnym nowym modelem, to może znaleźć się w poważnym kryzysie, przynajmniej jeśli chodzi o sprzedaż sprzętu. Do braku innowacji dochodzi bowiem jeszcze jeden czynnik - nasycenie globalnego rynku smartfonami, a z tym zjawiskiem trudno walczyć jeśli nie proponuje się odbiorcom prawdziwych i znaczących, a nie tylko kosmetycznych nowości.
Na pytanie o to, czy sytuację Apple może poprawić zapowiedziany na jesień br. iPhone 7 Urbański odpowiada że tak, choć nie w decydującym stopniu. - Według mnie nowy model nie ma szans by znacząco wywindować sprzedaż z obecnego dołka, może jednak powstrzymać spadki - przewiduje Urbański. - Dlaczego? Zgodnie z tym co wiemy dzisiaj na rynku mają się pojawić trzy wersje iPhone’a 7 - podstawowa, Plus oraz Pro. Ta ostatnia zaoferuje ponoć podwójny aparat fotograficzny. Testowałem to rozwiązanie w smartfonie Huawei P9 i powiem wprost - jest świetne. Jeśli w wydaniu Apple jakość podwójnego aparatu będzie na tym samym lub lepszym poziomie, to dla wielu użytkowników może to być poważny impuls do zakupu iPhone’a 7 Pro.
Urbański podkreśla, że umieszczając podwójną kamerę w najbardziej zaawansowanym i jednocześnie najdroższym modelu iPhone’a 7 Apple stosuje starannie przemyślaną strategię.
- Apple doskonale zna charakter swoich użytkowników, wielu z nich to prawdziwi wyznawcy marki i osoby dobrze sytuowane finansowo. Będą w stanie zamówić najdroższy model iPhone’a 7 tylko ze względu na chęć wypróbowania i używania nowej kamery, której użytkownicy niższych wersji smartfona nie będą mieli. Paradoksalnie więc spadek sprzedaży flagowych telefonów Apple’a może powstrzymać nie przełomowa konstrukcja zmieniająca układ sił na rynku, ale jedno niewielkie w gruncie rzeczy ulepszenie.
Urbański zaznacza jednak, że to jedynie krótkoterminowe rozwiązanie. - Powtarzam, że jeśli w przyszłym roku Apple nie zaproponuje prawdziwego „game changera” to rzeczywiście będzie musiał pomyśleć o poważnej zmianie swojego modelu biznesowego, bo sprzedaż smartfonów przestanie być lokomotywą ciągnącą w górę przychody koncernu - prognozuje nasz rozmówca.
Jako producent sprzętu Apple najlepsze ma już za sobą
Na podobne przyczyny słabnących wyników Apple wymieniane przez Urbańskiego zwraca uwagę Paweł Pilarczyk, redaktor naczelny serwisów technologicznych Grupy Onet.pl. Dodaje jednak kilka nowych.
- Najnowsze wyniki kwartalne Apple nie napawają optymizmem - przyznaje Paweł Pilarczyk. - Spadek sprzedaży (3 kwartał 2016 versus 3 kwartał 2015) z prawie 50 do nieco ponad 42 mld dolarów; spadek zysku netto z blisko 11 do niecałych 8 mld dolarów i spadek ceny z 1,85 do 1,42 dolara za pojedynczą akcję to nie są liczby, które chciałby widzieć Tim Cook.
Według Pilarczyka jedynym pocieszeniem jest fakt, że analitycy przewidywali jeszcze gorsze wyniki (np. przychody na poziomie 42,06 mld dol. wobec faktycznych 42,4 mld dol., a także kurs 1,36 dol. za akcję wobec faktycznego 1,42 dolara), więc rynek finansowy zareagował pozytywnie, co wpłynęło na wzrost kursu Apple na giełdzie o ponad 6 proc.
- To jednak reakcja finansistów - zaznacza ekspert z Onetu. - Osoby śledzące rynkowe poczynania Apple od strony samych produktów i technologii najbliższej przyszłości firmy na pewno nie widzą w różowych barwach. Gdy komentowałem dla Wirtualnemedia.pl wyniki finansowe Apple za drugi kwartał już wtedy oceniłem, że spadki mnie nie zaskakują. Firmie tak jakby… skończyły się pomysły na innowacyjne produkty i rozwiązania. Koreańczycy i Chińczycy zostawili Amerykanów dawno z tyłu, i wcale nie zamierzają odpuścić - zapowiada Pilarczyk.
Według niego zaskakująco dobrze udało się Apple’owi sprzedać iPhone SE, bo widocznie design tego smartfona bardzo przypadł fanom marki do gustu. - Ale już Apple Watch, w którym pokładano tak duże nadzieje, w ostatnim czasie drastycznie gorzej się sprzedaje (co ciekawe, rośnie wolumen sprzedaży smartwatchy z Chin i Korei). Mówimy tu o spadku prawie o połowę - z 3,6 mln zegarków Apple w drugim kwartale 2015 do 2 mln w drugim kwartale tego roku - wylicza Pilarczyk i przypomina, że także ostatnie modele smartfonów producenta nie były sensacją.
- Flagowe smartfony Apple - iPhone 6S - niestety nie zrobiły na nikim wrażenia, nawet na fanach marki - zaznacza nasz rozmówca. - Nadchodzący iPhone 7 podobno ma wyglądać podobnie do 6S i dostępny będzie prawdopodobnie w trzech wersjach (w tym jedna z podwójnym aparatem z tyłu), ale już chyba nikt nie spodziewa się jakichś istotnych innowacji.
Pilarczyk wspomina jak niedawno jeden z jego znajomych, wieloletni użytkownik iPhone’ów i iMac’ów, po raz pierwszy wziął w ręce topowy smartfon z Androidem - Samsung Galaxy S7.
- Wcześniej unikał Androida i traktował go jak wielu posiadaczy iPhone’ów - jako marny klon smartfonów Apple - opowiada Pilarczyk. - Tymczasem szybkość działania interfejsu, funkcjonalność totalnie go zaskoczyła. Na tyle, że chyba sam rozważa porzucenie iPhone i przesiadkę... na Androida. I to moim zdaniem będzie największym problemem dla Apple - migracja obecnych użytkowników iPhone’ów na smartfony z Androidem, czy to od Samsunga, LG, Huawei, HTC czy któregoś z setek innych, mniej znanych producentów z Chin. Oznacza to, że rynek usług Apple, który jako jedyny zaliczył wzrost, może też stracić na dynamice - z racji malejącego grona użytkowników - przewiduje naczelny serwisów technologicznych Onetu.
Mówiąc o przyszłości Apple Pilarczyk przewiduje, że koncernowi będzie trudno powrócić na ścieżkę wzrostu, a czasy świetności Apple już się skończyły. - Czy Apple może odwrócić niekorzystny trend? - pyta nasz rozmówca. - Oczywiście, ale wymaga to wprowadzenia kolejnego rewolucyjnego produktu lub rewolucyjnej usługi. Na razie nic takiego nie widać na horyzoncie, ale jak wiemy, Apple potrafi. Niestety, jeśli o mnie chodzi, nie przewiduję takiego produktu i uważam, że czasy świetności Apple ma już po prostu za sobą - podsumowuje Pilarczyk.
Potrzebny wizjoner, a nie księgowy
Marek Konderski, redaktor naczelny miesięcznika „PC Format”. przyczyn słabnącej kondycji Apple upatruje nie tylko w braku impetu w rozwijaniu produktów, ale przede wszystkim w stylu, w jakim obecnie zarządzana jest firma.
- Po pierwszym kwartale tego roku, gdy Apple raportował zaskakująco słabe wyniki finansowe i spadającą sprzedaż iPhone’ów mogliśmy jeszcze mówić o potknięciu - przyznaje Marek Konderski. - Teraz widać jednak, że przeradza się to w stały trend spadkowy, który co prawda na razie nie zachwieje znacząco finansami koncernu, może być jednak symptomem nadchodzącego kryzysu.
Według naczelnego „PC Formatu” problem polega na tym, że Apple od pewnego czasu przestało być postrzegane jako firma wizjonerska. Nowe produkty nie wzbudzają takiego entuzjazmu jak kiedyś, a i konkurencja mocno poprawiła swoją ofertę.
- Flagowe smartfony wszystkich liczących się producentów reprezentują mniej więcej zbliżony, wysoki poziom - podkreśla Konderski. - Dlatego nadchodzący iPhone 7 nie zmieni znacząco sytuacji Apple na rynku mobilnym, choć z pewnością będzie się dobrze sprzedawał. Gorsze wyniki Apple mogą wynikać także z faktu, że na czele firmy od kilku lat stoi Tim Cook. To z pewnością dobry menedżer, ale raczej typ księgowego, a nie wizjonera. Dopóki Apple płynął niezagrożony po spokojnym morzu Cook sprawnie zarządzał gigantycznymi pieniędzmi zgromadzonymi w kasie i dbał o stabilny rozwój marki. Jednak sytuacja się zaostrza, rynek się nasyca a konkurencja nie śpi odbierając Apple coraz więcej klientów. W tej sytuacji koncern aby powrócić na ścieżkę dynamicznego rozwoju i stawić czoła konkurentom potrzebuje u steru kogoś w typie Steve’a Jobsa, ale na razie nikogo takiego na horyzoncie nie widać - przyznaje Konderski.
Traci cała branża, nie tylko Apple
Nieco przychylniej niż inni rozmówcy Wirtualnemedia.pl na obecną sytuację Apple spogląda Michał Galubiński, co-founder w firmie projektowej VIKNGS i właściciel MacMuzeum. Choć on także wymieniając rozmaite czynniki ciągnące Apple w dół zwraca uwagę na brak innowacji i swoistej „magii” tej marki.
- Zanim „eksperci” ogłoszą śmierć Apple, pozwolę sobie zauważyć pewne czynniki które zaistniały naokoło - zaznacza Michał Galubiński. - Sprzedaż sprzętu elektronicznego spada praktycznie we wszystkich segmentach. Prawie wszystkie duże firmy zanotowały ostre spadki sprzedaży. Użytkownicy, moim zdaniem, są zmęczeni nieustającymi „nowościami” oraz nie odczuwają potrzeby zmiany sprzętu na nowy tylko dla tego że ich sprzęt przyspieszy o kilka procent.
Galubiński zauważa, że np. MacBook Pro z przed ponad 3 lat niczym zewnętrznie nie różni się od tego leżącego w sklepie. - Sam jako specjalista zawodowo projektujący w programach graficznych nie widzę wielkich różnic w wydajności na przestrzeni kilku lat - skoki jakościowe nowych generacji nie są tak zauważalne – analizuje nasz rozmówca. - Oczywiście poza zmianami na rynku są też powody wewnątrz Apple. Większość linii produktów nie miało większych aktualizacji od kilku lat (MacBook Pro, Mac Pro, Mac Mini, MacBook Air, iMac gdzie można polemizować czy Retina to aż taki skok dla zwykłego Kowalskiego czy nawet iPody - moim zdaniem spisane już na straty). Dwa nowe produkty, iPad Pro oraz MacBook, z jednej strony na pewno podniosły sprzedaż (wzrost sprzedaży iPada), spowodowały również kanibalizację innych kategorii, sumarycznie przekładając się na taki stan.
Galubiński zaznacza, że Apple przez pewien czas słynęło z rewolucji co kilka lat i wypromowania nowej kategorii produktów.
- I tu będę polemizował trochę z Pawłem Tkaczykiem który twierdzi, że Apple przeszło na kolejny etap rozwoju. Paweł kilka miesięcy temu popełnił tekst o „przekraczaniu przepaści” przez wielkie innowacyjne firmy - przypomina Galubiński. - Apple już raz dojrzało po „szaleństwach” Jobsa, produkowało dużo dobrych sprzętów, nie szalało z innowacjami i słuchało kupujących. I prawie zbankrutowało, tylko powrót twórcy-wizjonera pozwolił się utrzymać na powierzchni a następnie wybić na lidera. Kiedyś nikt o BlackBerry by nie powiedział że stracą cały rynek w tak krótkim czasie. Ten rynek wciąż jest zbyt dynamiczny i zmienny aby móc sobie pozwolić na produkowanie ulepszonych wersji produktów sprzed 5 lat - ocenia ekspert.
Galubiński przyznaje, że zaczyna też brakować magii w produktach z nadgryzionym jabłkiem. Dalsze kroki są przewidywalne, wygląd i specyfikacja nowych modeli znana nawet na pół roku przed premierą.
- Młodsze pokolenia nie chcą mieć już takich samych telefonów jak ich „starzy” - wyjaśnia Galubiński. - Użytkownicy lepiej zarabiający nie odczuwają dyskomfortu posiadając inny sprzęt. Oczywiście są to dalej świetne produkty, wykonane i zaprojektowane znacznie lepiej niż to co oferują konkurenci, ale... .
Przy okazji właściciel MacMuzeum zwraca uwagę na fakt, że akcje Apple po ogłoszeniu podobno „fatalnych” wyników kwartalnych poszybowały w górę o 6 procent.
- To za sprawą dwóch pojedynczych procentów - analitycy szacowali spadek sprzedaży i dochodów o 1 proc. większy niż faktycznie to nastąpiło, na co rynek zareagował entuzjastycznie - wyjaśnia Galubiński. - Co by nie mówić Apple ma gigantyczne przychody i wartość, niezależnie od tego czy sprzedaż w ostatnim kwartale spadła o 15 proc. czy nie. Kolejne firmy w kolejce są daleko w tyle. Może trochę życzeniowo, ale jako pasjonata sprzętu Apple czekam w następnym roku na „one more thing” - zapowiada Galubiński.
Dołącz do dyskusji: Słabnące wyniki Apple to już stały trend. iPhone 7 nie będzie przełomem
Rzeczywiście to firma przyszłości :)