Polscy korespondenci w Ukrainie po ataku Rosji. „Zmieniło się wszystko”
Korespondenci polskich mediów relacjonują wydarzenia w Ukrainie także po tym, jak w czwartek kraj zaatakowała Rosja. - Zmieniło się wszystko. Nie wiadomo tak naprawdę za co się zabrać, gdzie pojechać, bo jednocześnie dzieje się wszystko i nic – mówi Paweł Pieniążek. A Jakub Górnicki zwraca uwagę, że reporter musi dbać o to, by nie szkodzić mieszkańcom.
Polskie media nie wycofały swoich korespondentów z Ukrainy, mimo inwazji rosyjskich sił na ten kraj. Na miejscu są m.in. Patryk Michalski z Wirtualnej Polski, Marcin Wyrwał z Onetu, Mariusz Kowalczyk z „Newsweek Polska”, Mateusz Chłystun i Krzysztof Zasada z RMF FM, Marek Sierant z Radia Zet (mieszka na stałe w Kijowie), Jacek Gasiński z Polsat News, Marcin Tulicki, Tomasz Jędruchów i Tomasz Grzywaczewski z TVP, Piotr Andrusieczko z „Gazety Wyborczej” i Outriders czy Marcin Mamoń z Polska Press.
Nie zapomina się tych twarzy i spojrzeń. Niepewności i strachu. Wszystko znoszą z godnością. Nie mogą zostać sami.
— Patryk Michalski (@patrykmichalski) February 25, 2022
Zdjęcia z dzisiejszego poranka i przedpołudnia w Kijowie. pic.twitter.com/xB1nd5x6pD
Na miejscu jest również Paweł Pieniążek, korespondent „Tygodnika Powszechnego”. W czwartek pytaliśmy go, co zmieniło się w związku z bezpośrednią inwazją Rosji. - Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo zmieniło się wszystko. Nie wiadomo tak naprawdę za co się zabrać, gdzie pojechać, bo jednocześnie dzieje się wszystko i nic. W różnych miejscach pojawiają się informacje, że doszło do ostrzału, ataku, ale to jest tak ogromny obszar i tyle jednocześnie różnych miejsc, że trudno się w tym wszystkim połapać. To pierwszy moment tej kolejnej inwazji i nie do końca wiadomo, co robić, gdzie jechać, w którym miejscu się znaleźć, żeby to relacjonować. Gdzie jest bezpiecznie, a gdzie nie. Sytuacja zmienia się w zasadzie z minuty na minuty - mówi Pieniążek.
- Warunki zmieniły się o tyle, że teraz trzeba mieć odpowiednie doświadczenie, sprzęt oraz zaplecze redakcyjne – twierdzi natomiast Jakub Górnicki, CEO serwisu reporterskiego Outriders, który aktualnie relacjonuje sytuację z Kijowa. - To już coś innego niż samo pisanie relacji, to też umiejętność zadbania o siebie i nieszkodzenia mieszkańcom oraz innym reporterom - dodaje.
„Tak jak większość dziennikarzy, przygotowujemy kamizelki kuloodporne i hełmy. Wszystko jednak odbywa się spokojnie, bez niepotrzebnej paniki” - opowiadał w czwartek w Onecie korespondent portalu Marcin Wyrwał.
A tak to brzmiało u u nas dziś w nocy, kiedy Rosjanie próbowali wedrzeć się do miasta ulicą przy naszym hotelu. Zostali odparci. pic.twitter.com/f3NjTi0gnV
— Marcin Wyrwał (@Wyrwal) February 26, 2022
„Tygodnik Powszechny” uruchomił serwis specjalny „Atak na Ukrainę”. Poza Pawłem Pieniążkiem relacjonującym z Charkowa o sytuacji piszą doświadczeni dziennikarze, korespondenci wojenni, analitycy i reporterzy: Anna Łabuszewska, Wojciech Pięciak, Wojciech Konończuk i Wojciech Jagielski.
Dołącz do dyskusji: Polscy korespondenci w Ukrainie po ataku Rosji. „Zmieniło się wszystko”