Jadwiga Emilewicz z synami na nartach w lockdownie. "Kryzys mniejszy niż szczepienia na WUM, posłanka dobrze się broni"
Na początku stycznia synowie Jadwigi Emilewicz wzięli udział w zgrupowaniu narciarskim chociaż nie mieli wtedy ważnych licencji zawodowych. Posłance wytknięto łamanie rządowych obostrzeń nałożonych w związku z pandemią. Zdaniem ekspertów od wizerunku i marketingu politycznego ta sytuacja nie jest wizerunkowo groźna dla obozu rządzącego i nie ma takiego wydźwięku jak wizyta Jarosława Kaczyńskiego na cmentarzu podczas wiosennego lockdownu. - To może budzić kontrowersje, ale nie doszło tu do rażących nadużyć - ocenia Michał Raszka z Grupy PRC Holding.
W artykule opublikowanym na TVN24.pl w środę rano Grzegorz Łakomski opisał, że był świadkiem, jak 5 stycznia na niewielkim stoku w miejscowości Suche w powiecie tatrzańskim trenowali zawodnicy zakopiańskiej szkółki narciarskiej Bartłomieja Ptaka. Wśród nich było trzech synów posłanki PiS Jadwigi Emilewicz, w przeszłości wicepremier, minister rozwoju oraz minister przedsiębiorczości i technologii. Przywieźli ich samochodem posłanka i mąż, przy tekście zamieszczono pokazujące to wideo.
Według obostrzeń obowiązujących od 28 grudnia ze stoków narciarskich mogą korzystać tylko zawodowi sportowcy, w przypadku narciarstwa osoby z licencją Polskiego Związku Narciarskiego. Tymczasem reporter TVN24.pl ustalił, że synowie Jadwigi Emilewicz na liście licencjonowanych zawodników pojawili się dopiero 7 stycznia, kiedy o sprawę spytał już byłą wicepremier. - Sprawdzam to kilkukrotnie w poniedziałek, 4 stycznia i we wtorek, 5 stycznia. Po wpisaniu nazwiska nie wyświetla się żaden wynik, co oznacza, że żaden z synów Jadwigi Emilewicz jeszcze tydzień temu nie miał aktualnej licencji PZN - zaznaczył Łakomski.
Emilewicz przekazała dziennikarzowi pismo Warszawskiego Okręgowego Związku Narciarskiego z 23 grudnia, w którym jej synowie są na liście zawodników, którzy od 3 do 10 stycznia będą uczestniczyli w zgrupowaniu na soku w Suchem. WOZN nie zweryfikował, czy synowie byłej wicepremier mieli wtedy licencje zawodowe. Szefowa związku przyznała, że zna Emilewicz, ponieważ ich dzieci wspólnie trenują narciarstwo. Z kolei w drukowanym wykazie osób uprawnionych do korzystania ze stoku w Suchem dopisano odręcznie nazwisko byłej wicepremier.
Jadwiga Emilewicz: synowie mają licencje
W środę rano Jadwiga Emilewicz zamieściła na Facebooku oświadczenie, w którym zebrała wyjaśnienia przekazane wcześniej dziennikarzowi TVN24.pl. Poinformowała, że jej synowie od 6. roku życia są członkami klubów narciarskich i uczestniczą w zgrupowaniach i zawodach.
- Co roku przygotowania do zawodów oraz treningi z krakowskimi klubami odbywały się od ostatnich weekendów listopada do marca. Dzieci wyjeżdżały wcześnie rano w soboty i wracały po zamknięciu stoków. Trenowały w Suchem, na Rusińskim Wierchu, w Czarnej Górze czy Jurgowie. Brały udział w zawodach organizowanych przez MOZN (Małopolski Okręgowy Związek Narciarski) w styczniu 2015 w Lubomierzu oraz w lutym 2016 w Suchem. Dodatkowo podczas sezonów uczestniczyli w zawodach narciarskich organizowanych dla klubu Slalom przez licencjonowany przez PZN krakowski klub Lider. Po przeprowadzce do Warszawy wszyscy synowie stali się członkami WTS Deski, gdzie kontynuują trenowanie narciarstwa alpejskiego - opisała. Podkreśliła, że wszyscy jej synowie są mają status zawodowych narciarzy.
Wyjaśniła, że wzięli udział w zgrupowaniu w Suchem, ponieważ ich klub w br. nie zorganizował własnego zgrupowania. -
Jadwiga Emilewicz zapewniła, że w czasie pobytu na zgrupowaniu jej rodzina nie naruszyła zarówno zamknięcia stoków dla amatorskich narciarzy, jak i zakazu korzystania z usług hotelowych. - W Suchem mieszkaliśmy u rodziny, do której od lat jeździmy. Ciocia po śmierci męża 7 lat temu nie wynajmuje pokoi. Przyjmuje tylko rodzinę - opisała.
Inny ciężar gatunkowy
Przypomnijmy, że z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia podczas wiosennego lockdownu. Wówczas jednym z pandemicznych obostrzeń był zakaz odwiedzania cmentarzy w okresie tuż przed świętami wielkanocnymi. Tymczasem media obiegły zdjęcia ukazujące Jarosława Kaczyńskiego wjeżdżającego w obstawie kilku limuzyn na cmentarz powązkowski w Warszawie. Prezes PiS odwiedził też wtedy kilka innych nekropolii, na których pochowano ofiary katastrofy smoleńskiej.
Ekspertów od wizerunku i marketingu politycznego zapytaliśmy, czy sytuacja z synami Jadwigi Emilewicz na stoku to dla rządu podobne obciążenie jak wizyta Kaczyńskiego na cmentarzach 10 kwietnia ub.r.? Czy ta sprawa może odciągnąć uwagę opinii publicznej od szczepionek poza kolejnością w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym?
Zdaniem Bartosza Czupryka,specjalisty ds. wizerunku i marketingu politycznego prawda w tej sprawie leży gdzieś pośrodku i trudno będzie teraz do niej dotrzeć. - Niemniej jednak politycy PiS powinni unikać zachowań budzących podejrzliwość społeczną. PiS łamiąc własne nakazy może przyczynić się do powstania nowego społecznego pojęcia – „równoległej rzeczywistości równych i równiejszych” w dobie kwarantanny narodowej. W czasie narastających frustracji będących wynikiem blokowania przedsiębiorczości prywatnej na dużą skalę, niesubordynacja względem restrykcji państwowych polityków PiS może eskalować rosnący bunt wśród przedsiębiorców. Podhale wrze, a sprawa pani Emilewicz obejmuje właśnie tą przestrzeń - komentuje ekspert.
Zaleca odpowiedzialne podejście do obostrzeń wszystkim politykom PiS, szczególnie tym na świeczniku, a na których zwrócone są oczy przedsiębiorców liczących straty w wyniku pandemii. - Jestem pewny, że incydent spod Pcimia przysłoni afera szczepionkowa, ponieważ rząd nie może dopuścić do rozprzestrzeniania się informacji godzących w słuszność podjętych decyzji i obostrzeń - zaznacza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Bartosz Czupryk.
Nasz rozmówca pozytywnie ocenia reakcję Jadwigi Emilewicz. - Zareagowała prawidłowo, broniąc swojej rodziny. Jest to reakcja zrozumiała, bo równie dobrze całe zajście może być prowokacją medialną. Skrupulatna spowiedź na profilu społecznościowym zaskakuje. To jednak nie zmienia faktu, że pretekstu nawet do prowokacji nie powinien dać żaden polityk, szczególnie z partii rządzącej w okolicznościach, do których zobowiązani jesteśmy wszyscy, bez wyjątku, jak mniemam – podkreśla Bartosz Czupryk.
Mniejszy potencjał niż afera na WUM
Z kolei Michał Raszka, członek zarządu w agencji public relations Grupa PRC Holding, wykładowca w Wyższej Szkole Bankowej w Chorzowie podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że szczepienia celebrytów poza kolejnością w WUM okazały się nośne medialnie, stąd nie dziwi, że dziennikarze szukają tematów, w których znane osoby próbują ominąć ograniczenia związane z pandemią.
- Jeśli dotyczy to polityków, zwłaszcza obozu rządzącego, to takie tematy są szczególnie nośne - twierdzi ekspert. Jego zdaniem temat wyjazdu w góry rodziny byłej wicepremier Jadwigi Emilewicz nie ma jednak takiego potencjału jak szczepienia w WUM, to jednak zupełnie inny ciężar gatunkowy.
- Kontrowersje może budzić naciągnięcie obostrzeń rządowych, jednak duża część Polaków też zmaga się z zagospodarowaniem czasu podczas trwających ferii. I właśnie w tym kontekście mogą oceniać działanie byłej wicepremier. Nie doszło tu do rażących nadużyć, do wykorzystywania przez polityka władzy dla własnych interesów. Samo oświadczenie Emilewicz wydała szybko, jest ono konkretne. Póki co nie widać też tu lawirowania, zmiany zdania - analizuje Raszka.
- Ograniczony jest też potencjał na serial medialny, w którym każdego dnia będą wypływać kolejne sensacje. Chyba, że dziennikarze ujawnią podobne postępowanie kolejnych polityków z obozu władzy-ocenia Michał Raszka. Dodaje, że przez najbliższe dni możemy spodziewać się żartów i oburzenia ze strony polityków zarówno opozycji, jak i koalicjanta - Solidarnej Polski. Zapewne politycy PiS-u będą krytykować postępowanie Jadwigi Emilewicz, w końcu nie jest już pierwszoplanowym politykiem, więc można ją poświęcić. - Można też spodziewać się, że będą podkreślać jednocześnie, że tej sprawy nie należy porównywać z nadużyciami podczas szczepień w WUM, gdyż posłanka nikomu nie zaszkodziła - mówi.
Materiał niegroźny dla rządu
W ocenie niezależnej ekspertki Zofii Bugajnej-Kasdepke z perspektywy rządu czy nawet szerzej obozu rządzącego ten materiał nie jest pożądany, ale też nie jest groźny.
- To wyzwanie komunikacyjne do natychmiastowego zaadresowania i wyciszenia – stąd szybka publikacja oświadczenia. Pani Premier rzetelnie argumentuje, oddzielając prawo synów-sportowców do treningu, od swojego karnego dostosowania się do panujących reguł („nie zjeżdżałam ze stoków, (...) chodziliśmy z mężem na skiturach") – analizuje nasza rozmówczyni.
Uważa, że „ta nadmuchana aferka z prominentną polityczką prawicy w roli głównej” nie ma takiego potencjału kryzysowego jak wizyta Jarosława Kaczyńskiego na cmentarzach - jej zdaniem wtedy złamano wszelkie reguły życia społecznego, przyzwoitości, to był szokujący przykład buty i wykorzystania władzy.
- Jeśli nie pojawią się nowe materiały z Jadwigą Emilewicz, temat przestanie być interesujący. Sytuacja zmieniałby bieg, gdyby ujawniono dodatkowe materiały, np. szusowanie po zamkniętych stokach przez samą polityczkę – wtedy redakcja przyłapałaby na kłamstwie bezpośrednią ją – zaznacza Zofia Bugajna-Kasdepke.
- Inaczej niż w skandalu szczepionkowym na WUM, w której pojawiają się wciąż nowe nazwiska artystów i biznesmenów. Bo o ile można założyć, że widzowie stacji TVN nie przepadają za PiS, to też zapamiętają nazwiska menadżerów stacji, którzy skorzystali ze znajomości, aby zaszczepić się w grupie „0". To stawia pod znakiem zapytania intencje TVN w sprawie Emilewicz i, niestety, odbiera stacji wiarygodność - analizuje nasza rozmówczyni.
Szybka i jasna odpowiedź
Bugajna-Kasdepke bardzo dobrze ocenia zachowanie Jadwigi Emilewicz zaraz po ujawnieniu informacji o wizycie jej i jej rodziny w górach.
- Szybka reakcja, precyzyjne treści i jasna odpowiedź. Jako opinia publiczna dostaliśmy bardzo dobre oświadczenie, ucinające szersze spekulacje i zapobiegające eskalacji tego wątku. Przy dzisiejszym podziale społecznym, który polskie media odzwierciedlają w 100%, to powinno wystarczyć. „Wyznawcy" oglądający TVP dostaną materiał, który doda jeszcze pani wicepremier sympatii - jest ona wszakże obiektem „niesłusznego ataku" i „próby odwrócenia uwagi od afery WUM". Jadwiga Emilewicz podała rzeczowe argumenty przemawiające na jej korzyść: numery licencji, historię narciarską synów, konkretne kluby treningowe. Łatwo będzie ją wziąć w obronę i wskazywać na brudne zagranie ze strony TVN - dodaje.
Zwraca przy tym uwagę na jeszcze jeden aspekt - bunt części firm wobec przedłużanych obostrzeń epidemicznych. Nastroje polskich przedsiębiorców są fatalne i każdy tego typu news eskaluje niezadowolenie i poczucie niesprawiedliwości.
- Przy odpowiednim podgrzewaniu „nielegalnego urlopu" Jadwigi Emilewicz może być to dla niej koniec kariery. Temat jest niewygodny i staje się obciążeniem, dlatego łatwiejsze może stać się odstrzelenie (obecnie niezależnej) posłanki. Tak obóz władzy udowodni, że piętnuje podwójne standardy i jednocześnie pokaże solidarność z polskimi przedsiębiorcami - dodaje Zofia Bugajna-Kasdepke.
Licencje dla synów Emilewicz dopiero po pytaniach od TVN24.pl
W czwartek po południu szef komisji licencyjnej Polskiego Związku Narciarskiego poinformował, że wnioski o licencje zawodowe dla synów Jadwigi Emilewicz zostały złożone 7 stycznia. Tego samego dnia przyznano im licencje.
Oznacza to, że wnioski skierowano już po zadaniu byłej wiceminister pytań przez dziennikarza TVN24.pl oraz że wbrew jej zapewnieniom z oświadczenia w czasie obozu trwającego od 2 do 6 stycznia synowie nie mieli jeszcze licencji.
Dziennikarze komentowali na Twitterze, że ta informacja mocno osłabia wiarygodność Emilewicz w tej sprawie. - PZN potwierdził, że synowie Jadwigi Emilewicz korzystali ze stoku narciarskiego bez wymaganej teraz licencji. To jest 100% Polski w Polsce - kto kombinuje ten żyje, a kombinuje ten, kto ma wpływy i znajomości - stwierdziła Karolina Opolska z Onetu. - W tym czasie niepełnoletnie dzieci zwykłych Kowalskich obowiązywał jeszcze zakaz wychodzenia z domu bez rodziców - zauważyła Kataryna, felietonistka „Plusa Minusa”.
- Nowy Folwark Zwierzęcy pisze się na naszych oczach - skomentował Jacek Nizinkiewicz z „Rzeczpospolitej”. Przypomniano też jej wypowiedź Jadwigi Emilewicz z wywiadu dla Gazeta.pl o tym, że niektórzy Polacy omijają obostrzenia epidemiczne, ponieważ mają w naturze obchodzenie uciążliwych przepisów. - Jak powiedziała, tak zrobiła. PS Pani Emilewicz apeluje też o ostrożność. Słuchajcie pani Emilewicz - skomentowała Żaneta Gotowalska z „Gazety Wyborczej”.
"Polak potrafi. Mamy gen, że potrafimy sobie poradzić z niedogodnościami regulacyjnymi" - powiedziała pani #Emilewicz. Jak powiedziała, tak zrobiła. PS Pani Emilewicz apeluje też o ostrożność. Słuchajcie pani Emilewicz. https://t.co/CcyfXaIxsW
— Żaneta Gotowalska (@gotowalska) January 14, 2021
Dołącz do dyskusji: Jadwiga Emilewicz z synami na nartach w lockdownie. "Kryzys mniejszy niż szczepienia na WUM, posłanka dobrze się broni"
MY "SOM" PANY
Możecie nas cmoknąć w pompkę ;)