Jacek Dąbała: idealne dziennikarstwo - to takie oczywiste?
Dziennikarzem na pewno nie jest ani propagandysta, ani samozwańczy amator na portalach społecznościowych. Propagandysta na ogół po prostu tendencyjnie kłamie i udaje dziennikarza dla osobistych korzyści, to bezwstydny i odrażający sprzedawczyk, karierowicz, niszczący społeczeństwo, natomiast samozwańczy amator, który niestety zbyt często jako tzw. influencer wypisuje niezweryfikowane wiadomości dla zysku, to najczęściej osobnik powierzchowny, emocjonalny i cwany - pisze prof. Jacek Dąbała, medioznawca i audytor jakości mediów.
Idealne dziennikarstwo żyje w głowie każdego rozsądnego obywatela naturalnie. Nie żyje w głowie obywatela głupiego, bo ten – z powodu „przyrodzonej tępoty”, jak mawiał Witold Gombrowicz - do zrozumienia nie dorósł. Po prostu każdy rozsądny obywatel chce mieć dostęp do różnych informacji, do prawdy, a nie kłamstw. Natomiast obywatel w wersji gombrowiczowskiej uważa kłamstwa (propagandę polityczną) za prawdę i w dodatku bardzo mu się to podoba.
Dziennikarze mają od dawna problem przede wszystkim z politykami, a szczególnie z władzą. Dopóki nie opisują jej działań krytycznie, nie pokazują kłamstw, malwersacji, korupcji czy w ogóle politycznego bandytyzmu, polegającego na budowaniu dyktatury, dopóty bywają chwaleni lub niezauważani.
>>> Praca.Wirtualnemedia.pl - tysiące ogłoszeń z mediów i marketingu
Innymi słowy, jeśli dziennikarz nie wykonuje swojej pracy, czyli unika krytykowania władzy w interesie społecznym, bywa przez polityków nazywany nawet profesjonalistą. Dlatego trzeba często i jasno mówić społeczeństwu o roli dziennikarzy, ponieważ zarówno ono jak i politycy zbyt łatwo wpadają w macki propagandy i budują zło. Oczywiście potem, gdy to propagandowe zło ich dotknie, bo demokracja została przy ich udziale zabita i powstało piekło, rozpaczają, że bardzo im źle. Towarzyszy temu wyparcie winy: to nie ja.
Najpierw silna demokracja
Idealny dziennikarz żyje, ale jest uwarunkowany. Dlatego nie zawsze go widać, natomiast dobrze rozumie, że bez demokracji nie ma dziennikarstwa, a bez dziennikarstwa nie ma wolności. Wie, że gdy jej brak, to triumfuje propaganda i sterowane portale społecznościowe.
Pierwsze uwarunkowanie dziennikarzy dotyczy osadzenia dziennikarstwa w demokracji. Im bardziej państwo jest demokratyczne i praworządne, tym dziennikarstwo jest mocniejsze i niezależne. Dziennikarze nie muszą obawiać się o życie, zdrowie, utratę pracy czy nękanie przez władzę. Wtedy mogą w pełni wykonywać swoje obowiązki, mogą ujawniać tajemnice władzy. Muszą to robić, żeby władza nie okradała obywateli i w każdej chwili mogła być ukarana przez niezależne sądy. Obywatele, którzy tego nie rozumieją i krytykują dziennikarstwo za rozmaite pomyłki, a te zawsze się zdarzają, to normalne, wylewają dziecko z kąpielą, skazują się na medialne ogłupianie, którego potęga nawet nie mieści im się w głowach.
Zatem fundamentem zdrowego świeckiego społeczeństwa, myślącego racjonalnie i pokojowo, pozbawionego kołtuństwa, jest stała i wczesna edukacja, uświadamianie każdemu od dziecka, że niezależne dziennikarstwo będzie mu służyć tylko w demokratycznym państwie. Takie dziennikarstwo to wielkie społeczne dobro, swoisty kompas i budzik, gdy polityczny bandytyzm zaczyna podnosić głowę. Silna demokracja to także konieczność wprowadzenia anty-SLAPP-u, czyli twardych przepisów prawa, zabraniających władzy i wielkiemu biznesowi wnosić pozwy strategiczne przeciwko dziennikarzom i mediom w celu zablokowania informacji głównie o łamaniu prawa.
Niezależność to pieniądze
Dziennikarstwo biedne nigdy nie zdobędzie ukrytych informacji o korupcji władzy lub biznesu. To wymaga pieniędzy, czasu, śledztwa, sprawdzania, weryfikowania, szukania, docierania, przekonywania i ryzykowania. Dziennikarz, który nie ma odpowiednio wysokiego wynagrodzenia nie utrzyma się na wysokim poziomie zawodowym, nie zabezpieczy siebie i swojej rodziny na wypadek śmierci. Nie jest bowiem tajemnicą, że dziennikarze są kompromitowani, zastraszani, bici, torturowani, okaleczani czy po prostu mordowani przez rozmaite władze i podejrzany biznes. Warto zatem uświadomić sobie jak bezcenne są media utrzymywane przez społeczeństwo, a nie przez państwo, jak ważni są ludzie ryzykujący wszystko dla poinformowania obywateli o przestępstwach.
Media państwowe, tzw. publiczne, są wartościowe wyłącznie wtedy, gdy zachowują możliwie największą apolityczną bezstronność i zróżnicowanie. Na ich czele nie ma prawa stanąć jakikolwiek polityk, ponieważ grozi to korupcją. Ich finansowanie przez państwo i istnienie są uzasadnione, gdy polityk staje się celem, a nie właścicielem. Gdy tego nie robią i zamieniają się w media rządowe, to najzwyczajniej okradają obywateli, którzy nie głosowali na rządzących. A kradzież publicznych pieniędzy oznacza oskarżenie o defraudację i karę więzienia dla sprawców.
Tak wygląda demokracja i prawo w zdrowym pastwie, o czym mają obowiązek informować dziennikarze. Ideałem byłoby zabezpieczanie niezależności dziennikarskiej honorariami pozwalającymi dziennikarzowi odmawiać pracy, gdy władza chce go zakneblować lub skorumpować. Tak, aby mógł ryzykować nawet wyrzucenie i życie z kapitału również poza granicami zagrażającego mu państwa. Takie dziennikarstwo trudno jest zniszczyć, można je uprawiać zawsze i wszędzie.
Jak zabezpieczyć prywatne media i dziennikarstwo
Niestety, można wyeliminować z rynku medialnego każdą nawet najbogatszą firmę w państwie niedemokratycznym i dyktatorskim. Kontrole, nękanie i kary bandyckiej władzy i sądów, eliminowanie rękami zdegenerowanej policji i wojska, zawsze zabiją obywatelom dostęp do prawdziwych wiadomości. W konsekwencji też dostęp do wolności i bezpiecznego życia.
Natomiast w państwie demokratycznym wyeliminowanie wielkiej firmy medialnej jest trudne. To dlatego zarówno władze jak i obywatele powinni takie firmy za wszelką cenę tworzyć i chronić prawem. Doświadczenia polityczne na świecie pokazują, że demokracje mogą się zdegenerować i wtedy wolne media są niszczone. Jedynym więc ratunkiem pozostaje tworzenie twardych prawnych barier, które uniemożliwią atak skorumpowanych władz na takie media. Najpewniejsze wydaje się osadzanie w demokratycznym kraju mediów w rękach zagranicznych. Pod jednym warunkiem – kapitał pochodzi wyłącznie z państwa demokratycznego. Wtedy znikają obecne nieuzasadnione ograniczenia procentowe, na które powołują się legislacje różnych krajów.
A przecież powinna decydować demokratyczność kraju, z którego pochodzi kapitał. Im potężniejszy jest kraj demokratyczny, tym lepiej, bo nie można wtedy takiego medium bezkarnie zaatakować. W interesie każdego demokratycznego państwa jest tworzenie zagranicznej struktury właścicielskiej mediów z możliwie najsilniejszych państw demokratycznych. Oczywiście, jeśli tylko demokracja w kraju pochodzenia kapitału zdegeneruje się lub dane medium zacznie demokrację atakować, wtedy obca firma medialna zostaje prawnie wyrzucona z rynku.
Prosta prawda
Idealne dziennikarstwo żyje w profesjonalistach, którzy uprawiają ten zawód dla społeczeństwa. Robią to możliwie najbardziej bezstronnie i w duchu wolności, czyli niezdeformowanego liberalizmu. Dziennikarstwo takie kieruje się przede wszystkim rozsądkiem, a nie modami czy doktrynami.
Idealny dziennikarz nigdy nie zgodzi się zostać propagandystą, nigdy się nie sprzeda. Będzie bronić demokracji mimo jej niedoskonałości, ponieważ rozumie, że to od demokratycznych wolności zaczynają się wszelkie inne dobrodziejstwa ludzkości: wolność światopoglądowa, w tym religijna, i wolność osobista, czyli nienaruszalna integralność psychofizyczna człowieka. Idealnemu dziennikarzowi może przeszkodzić tylko jego głupota. Wtedy przestaje być idealny, ale też w ogóle dziennikarzem.
Jacek Dąbała jest profesorem, medioznawcą, audytorem jakości mediów (Dabalamedia.com), pisarzem, scenarzystą i byłym dziennikarzem. Pracuje w Instytucie Dziennikarstwa, Mediów i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Publikuje w Polsce i za granicą, ostatnio opublikował Medialne fenomeny i paradoksy.
Dołącz do dyskusji: Jacek Dąbała: idealne dziennikarstwo - to takie oczywiste?