Donald Tusk wraca do polskiej polityki. "Chce wygrać wybory w 2023 r."
- Wróciłem na 100 proc.; wróciłem dlatego, że stanowicie zespół naprawdę niezwykłych ludzi. Mogę pracować z ludźmi, którzy naprawdę chcą zrobić coś dobrego - mówił w sobotę b. premier i b. szef Rady Europejskiej Donald Tusk podczas posiedzenia Rady Krajowej PO, zwracając się do polityków partii.
"Wróciłem" - to było pierwsze słowo, które wypowiedział Donald Tusk, gdy wszedł na trybunę podczas posiedzenia Rady Krajowej.
Jego wystąpienie było dłuższe niż Borysa Budki i trwało około 25 minut. Wielokrotnie przerywane było oklaskami.
"Wróciłem, jak powiedział Borys Budka, na 100 proc.(...) Wróciłem także dlatego, że stanowicie zespół naprawdę niezwykłych ludzi" - mówił Tusk do członków Rady Krajowej PO. Przyznał, że to Budka jako pierwszy zaproponował mu powrót.
"Chcę wyraźnie powiedzieć, że mam swoje lata, naoglądałem się tej polityki, uczestniczę w niej od końca lat 70. Naprawdę jesteście unikatowym zespołem ludzi dobrej woli. Każdy ma ambicje, aspiracje, swoje przegrane i wygrane" - podkreślał b. premier.
"To, co mnie tutaj spotkało, począwszy od decyzji Borysa (Budki), to było mocniejsze niż wszystkie moje osobiste potrzeby ruszenia z powrotem do walki, bo dało mi wiarę, że mogę pracować z ludźmi, którzy naprawdę chcą zrobić coś dobrego, zupełnie nie patrząc na swoje interesy" - powiedział Tusk.
Jak podkreślił, Polakom należy się kilka słów wyjaśnienia, dlaczego zdecydował się na powrót do polskiej polityki właśnie teraz. "Jak wiecie, czuję się współodpowiedzialny za losy Platformy" - zaznaczył.
Dodał, że "nie żywi jakichś szczególnych, głębokich uczuć do politycznych bytów - do partii, do organizacji". "Kocha się dzieci, żonę, rodziców, wnuki - to się kocha tak szczególnie, wyjątkowo" - podkreślił Tusk. "Ale tak naprawdę tym politycznym powodem jest moja wiara - i nic jej nie zmieni - że Platforma jest niezbędna, jest potrzebna, jest potrzebna jako siła, a nie jako wspomnienie, żeby wygrać z PiS-em walkę o przyszłość" - powiedział.
"To jest odzyskanie wiary w sprawczość i w możliwość wygranej"
Przekonywał, że to, co jest najważniejsze w polityce i to, co jest tak ważne dzisiaj - nie tylko dla Platformy - "to jest odzyskanie wiary w sprawczość i w możliwość wygranej". "Nie wygra ten, kto nie wierzy we własne siły. Nie wygra partia, która nie bardzo wierzy w cel własnego istnienia. Chcę wam wyraźnie powiedzieć - ta trudna, bardzo wymagająca sytuacja dla Platformy Obywatelskiej, to wynik pewnych okoliczności, które Borysowi Budce, moim zadaniem de facto uniemożliwiły wyprowadzenie Platformy na prostą do wygranych wyborów. Gdzieś energia uszła, czy znalazła swoje miejsce gdzie indziej, w sposób nie do końca zorganizowany" - tłumaczył Tusk.
Jak mówił, projekt Platforma - od samego początku swojego istnienia ma wpisane w DNA wolę zwycięstwa i umiejętność zwyciężenia. "Jestem tu po to też, żeby to też przywrócić" - oświadczył.
Jak mówił, nie przyzwyczaił się do tej nowej prawdy, "według, której nie należy straszyć PiS-em, trzeba walczyć z PiS-em, ale nie to jest najważniejsze, warto wygrać z PiS-em, +ale+". Zwrócił uwagę, że zawsze jak ktoś mówi "ale", to to co jest wcześniej jest nieważne. "+Może PiS jest zły, ale parę rzeczy...+ - furii dostaję, jak to słyszę, bo to zło, które czyni PiS, jest tak ewidentne, bezwstydne i permanentne. Ono się dzieje każdego dnia w każdej właściwie sprawie. Może to taka bezwstydna determinacja w czynieniu złych rzeczy; może on spowodowała, że ludzie w Polsce, to dotyczy prawie wszystkich, jakby opuścili ręce i mówią: +nie no, oni są już tak bezczelni w tych złych sprawach, że chyba nic się nie da zrobić+" - mówił Tusk.
"Dzisiaj zło rządzi w Polsce, wychodzimy na pole, żeby się bić z tym złem" - apelował. Trzeba - podkreślił - "zacząć od tego pierwszego najważniejszego przykazania: jak widzisz zło, walcz z nim i nie pytaj o dodatkowe powody".
"Zwykli ludzie nie mają dylematów moralnych, intelektualnych, filozoficznych zagadek, które by im uniemożliwiły ocenę rzeczywistości. Z reguły ci ludzie podchodzą do mnie i mówią: +Panie, wróć pan, zrób porządek, bo przecież z nimi się nie da wytrzymać+. Czy trzeba właściwie czegoś więcej, skoro 60-70. procent Polaków nie może już z nimi wytrzymać?" - mówił Tusk.
Ocenił też, że istotą dwudniowego kongresu PiS, który rozpocznie się w sobotę jest narada "jak kraść dalej, ale żeby tego widać nie było". "Nikt na świecie nie widział takiej władzy, która w takim momencie (w okresie pandemii COVID-19 - red.) myśli głównie o tym, jak zarobić, jak oszukać, jak sprzedać maseczki albo kupić niefunkcjonujące respiratory" - powiedział.
"Życie, zdrowie, miejsce pracy, firmy, pieniądze"
Tusk przyznał, że nie jest winą obecnego rządu, ani również PiS-u czy też prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, że pandemia dotarła do Polski i zebrała tu wyjątkowo okrutne żniwo. "Życie, zdrowie, miejsce pracy, firmy, pieniądze" - wyliczał Tusk. "Ale jest problemem to, (...) że tam nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby powiedzieć: przepraszam za ewidentne błędy, za nieuczciwość, za koncentrację na innych sprawach niż walka z pandemią, które kosztowały tak, czy inaczej, zupełnie niepotrzebnie tysiące ofiar" - mówił.
"Ja na ten temat już więcej nie będę mówił, ale prezesie Kaczyński i towarzysze z PiS-u: chociaż dzisiaj powinniście umieć powiedzieć Polakom przepraszamy" - podkreślił Tusk. "Nie tylko za błędy, ale powiedzcie wreszcie przepraszam tym wszystkim, którzy w czasie, kiedy walczyli o zdrowie, kiedy tracili bliskich, kiedy tracili środki do życia, równocześnie oglądali wasze cwaniactwo, waszą niekompetencję, chaos, decyzje tak idiotyczne, że właściwie łzy same leciały do oczu" - dodał. "Takie jedno zwykłe przepraszam, to jest wasz święty obowiązek" - podkreślił.
W opinii Tuska pomysł PiS na Polskę można opisać pojęciem 3D: "dług, daniny, drożyzna". Kto będzie za to płacił? Nie Kaczyński i jego ferajna, tylko nasze dzieci i wnuki - mówił.
Były premier ocenił, że członkowie PiS "młode pokolenia okradają z marzenia o lepszej przyszłości". Według Tuska za to, co robi PiS, zapłacą młodzi ludzie. "Okradają młodych ludzi z marzeń w sprawie absolutnie fundamentalnej, jaką jest uniknięcie katastrofy klimatycznej" - powiedział.
Jego zdaniem kryzys klimatyczny to problem, którego nie można negować. "Trzeba robić wszystko, żeby nas przygotować na bardzo ciężkie czasy w wymiarze globalnym. To będą czasy, w których będą żyli ci młodzi ludzie. Nie można ich okradać z przyszłości" - dodał Tusk.
"Okradli nas z bezpieczeństwa. Ta sprawa jest fundamentalna. Jarosław Kaczyński jest wicepremierem do spraw bezpieczeństwa. To jest czysty przykład wicepremiera od niebezpieczeństwa. Za co nie odpowiada, jest obszarem wielkiego ryzyka w Polsce" - mówił Tusk. Jego zdaniem podobnie satyrycznie brzmi, że Zbigniew Ziobro odpowiada za sprawiedliwość, Przemysław Czarnek za oświatę, a Jacek Sasin za zarządzanie spółkami.
Cechą rządów PiS jest pogarda dla mniejszości
Cechą rządów PiS jest także "pogarda dla mniejszości, i to taka najbardziej brutalna i wulgarna". "Te autorytarne takie skłonności, niechęć do wszelkiej formy wolności, do wolności słowa" - wymieniał były premier.
W opinii Tuska również prezes PiS "wyprowadził nas do kompletnej samotni" w relacjach międzynarodowych. "Jestem jak najdalszy od spekulacji, że PiS realizuje rosyjską agendę, chociaż ją realizuje - znaczy, żeby nie było wątpliwości - w 100 procentach, w każdym wymiarze" - oświadczył były premier.
Zwracał uwagę, że obecny rząd pogorszył stosunki z Rosją, z Niemcami i innymi sąsiadami. "Nawet Czechów udało się już do tego kosza grobów zapakować" - powiedział Tusk. "I na końcu pod hasłami +Tylko Polska i Ameryka razem+ ustanowić najgorsze relacje ze Stanami Zjednoczonymi od czasów komunizmu" - podkreślił były premier. Wszystko przez "idiotyczne politycznie inwestycje w prezydenturę Trumpa".
Cechą tych rządów jest także "nieustanny atak na Unię Europejską". "Agenda Putina jeden do jednego" - mówił. "Czy to wszystko przez złe emocje, czy przez głupotę, czy w sposób wyrachowany - czy to ma jakieś znaczenie dla ofiar tej polityki?" - przekonywał. "Dla nas i dla naszych dzieci to nie są błahe pytania" - dodał.
Tusk podkreślał, że nikt nie chce żyć w kraju, "w którym samotna matka wychowująca dziecko jest nikim, a tłusty partyjny aparatczyk w limuzynie jest wszystkim i stać go na wszystko". "Ten obraz widzieliśmy w czasie protestów, widzimy właściwie każdego dnia" - mówił były premier.
"Nie chcę żyć w państwie, gdzie ludzie tak zupełnie bezwstydnie, ci rządzący, wydają rozkaz, żeby bić kobiety, starsze, samotnie demonstrujące kobiety, a gdzieś w mailach i tajnych rozmowach planują wysłać czołgi na demonstrujące dziewczyny, nasze żony, nasze matki, nasze córki" - podkreślił.
Na zakończenie wystąpienia Tusk jeszcze raz nawiązał do politycznej rywalizacji PO z PiS. Przekonywał, że PO może pokonać PiS, bo "ma swoja historię". "(Historię) spisaną naszym potem i nasza walką z nimi, która wyraźnie pokazuje, że ktoś to potrafi jednak zrobić" - stwierdził Tusk.
"Chcę, żebyście zaczęli od dziś - i tu zwracam się do wszystkich Polaków, do wszystkich w ojczyźnie, którzy myślą o Polsce serio i z serdecznością, i którzy martwią się i boją, że wszyscy jesteśmy jakoś bezradni, i że tamci są tacy silni i nie do zmiany. Oni są silni wyłącznie nasza słabością. Apeluję - otwórzcie trochę szerzej oczy, spójrzcie na nich. Wy tam widzicie jakiegoś giganta, tytana?" - pytał Tusk.
Mówiąc o politykach PiS ocenił, że jest to "groteskowa grupa ludzi", a mówiąc o rządach Zjednoczonej Prawicy nazwał je "parodią dyktatury". "To nie jest obezwładniająca siła. Obezwładnia nas brak wiary i nasza słabość. Wystarczy mocniej im się przyjrzeć i spokojnie, z przekonaniem powiedzieć im: macie z kim przegrać" - przekonywał. "Idziemy po zwycięstwo, bo się was nie boimy. Idziemy po zwycięstwo, bo nie jesteśmy bezradni, bo się nie przyzwyczailiśmy do zła, które tutaj uczyniliście" - zakończył Tusk.
Tusk i Budka wiceszefami PO; zadania przewodniczącego Platformy wykonuje Tusk
Borys Budka złożył rezygnację z funkcji przewodniczącego PO, a Ewa Kopacz i Bartosz Arłukowicz z funkcji wiceszefów, w ich miejsce na wiceprzewodniczących wybrani zostali Donald Tusk i Borys Budka; od tego momentu Donald Tusk wykonuje zadania przewodniczącego partii - poinformował rzecznik PO Jan Grabiec.
Podczas sobotniego posiedzenia Rady Krajowej PO dokonano zmian w zarządzie partii.
"W związku z rezygnacjami dwóch wiceprzewodniczących PO - pani premier Ewy Kopacz i pana ministra Bartosza Arłukowicza, w ich miejsce zostali wybrani na wiceprzewodniczących PO pan premier Donald Tusk i dotychczasowy przewodniczący Borys Budka" - powiedział dziennikarzom rzecznik PO.
Przekazał, że 201 członków Rady Krajowej PO zagłosowało za wyborem Tuska na wiceprzewodniczącego, nikt nie był przeciw; w przypadku Budki padło 189 głosów za jego wyborem na wiceszefa PO, 10 osób było przeciw.
W związku z tym - dodał Grabiec - że "chwilę wcześniej rezygnację z pełnienia funkcji przewodniczącego PO złożył Borys Budka, zadania przewodniczącego PO wykonuje od tego momentu premier Donald Tusk".
Rzecznik PO poinformował, że Tusk może pełnić funkcję przewodniczącego partii do końca kadencji dotychczasowego przewodniczącego, a więc do stycznia 2024 r. Borys Budka został wybrany na szefa PO w styczniu 2020 r., kadencja jest czteroletnia.
"Skrócenie tej kadencji jest kompetencją Rady Krajowej, która może określić termin wyborów. Dzisiaj terminem wyborów się nie zajmowaliśmy" - powiedział Grabiec, dodając, że nie było żadnego wniosku w tej sprawie.
Pytany, jaką rolę w partii będzie miał teraz Borys Budka, Grabiec wskazywał, że jest on wiceprzewodniczącym PO. "Budujemy drużynę, zespół, który ma zwyciężyć. Do tej drużyny - poza Donaldem Tuskiem i Borysem Budką, potrzeba jeszcze wielu rąk. Myślę, że w najbliższych tygodniach cały ten zespół się ukonstytuuje i ruszymy w Polskę" - zapowiedział Grabiec.
Dołącz do dyskusji: Donald Tusk wraca do polskiej polityki. "Chce wygrać wybory w 2023 r."